Prozaicy to blog, na którym organizowane są konkursy literackie, od czasu do czasu pojawią się różne porady dotyczące pisania, wskazówki albo recenzje, felietony, reportaże. Blog ma na celu nie tylko popularyzowanie wśród młodych osób czytanie książek, ale też zachęcanie do tworzenia własnych opowiadań i powieści, które w przyszłości mają szanse pojawić się na domowych biblioteczkach.
Kontakt: E-MAIL: PROZAICY@VP.PL oraz FACEBOOK: TUTAJ

"Świat bez bohaterów" - Brandon Mull


Zaczniemy tak, jak zaczyna się książka. A więc: "Książę zwieszał się w ciemnościach." Pierwsze zdanie za nami. I proszę mi nie wmawiać, że nie ostrzegałem! Wszyscy cali? Jeśli nie, to proszę ocucić nieprzytomnych i czytać dalej. Obiecuję, że ponieważ gorzej już być nie może, to jest tylko i wyłącznie lepiej...

Świat bez bohaterów - Brandon MullJason Walker – główna postać „Świata bez bohaterów” autorstwa Bandona Mulla – ma 13 lat, podkochuje się w koleżance z klasy, gra w bejsbol, a wolne popołudnia spędza na pracy w ZOO, gdzie pewnego razu słyszy dziwną muzykę dobiegającą z... hipopotama. Zaintrygowany niezwykłym zjawiskiem podchodzi bliżej i dostaje gwałtownego zawrotu głowy, po czym wpada do zbiornika, gdzie zostaje połknięty przez wspomniane przed chwilą źródło dźwięków. Po krótkiej podróży w dół przewodu pokarmowego ssaka Jason zostaje wyrzucony w krainie o nazwie Lyrian. Świecie bez komputerów, samochodów i telewizji, za to wypełnionym rycerzami i magią. Świecie, w którym na szczęście angielski jest językiem powszechnie znanym, ale brak bohaterów sprawia, że już pierwszego dnia młodziutki Jason rani człowieka z łuku, drugiego odnajduje zaginione archiwum wiedzy o Lyrianie, a trzeciego bez zbędnego wahania przyjmuje na swe chłopięce barki brzemię uratowania krainy przed potężnym, złym i okrutnym Maldorem.

Świat bez bohaterów” Brandona Mulla to opowieść fantasy zbudowana dokładnie według jednego z najstarszych schematów narracyjnych – podróży bohatera. Mamy więc i bohatera niespodziewanie rzuconego w wir przygód, i obowiązkowy zalążek romansu, i dostojnego mentora, i ciąg arcytrudnych zadań do wykonania, i przemianę głównej postaci. Niby wszystko jest, na dodatek w odpowiednich proporcjach, a jednak już w trakcie czytania zaczyna czegoś brakować. Jakby „kucharzowi” brakło odrobiny pieprzu podczas gotowania. Zamorskiej przyprawy jakiejś, którą w tym przypadku nazwać należałoby „wiarygodnością”, gdyż podczas degustacji co i rusz krzywić się trzeba, czytając wypowiedzi, których żaden nastolatek nigdy by nie wypowiedział.
Ciężko ocenić jednoznacznie coś, co z jednej strony jest opowieścią dla dzisiejszej młodzieży (proszę zwrócić uwagę na „dzisiejszej”, to słowo-klucz do tego zdania), pełną ciekawych postaci, miejsc i zdarzeń, a z drugiej każe czytelnikowi łapać się za głowę z niedowierzaniem, przechodzącym w okolicy dwusetnej strony w pełną szewskiej pasji irytację. Może w kolejnych tomach sagi będzie lepiej? Może Jason i jego przyjaciółka Rachel zaczną myśleć, mówić i działać bardziej wiarygodnie? Bardziej jak dzieci oderwane od beztroskiego życia w amerykańskim dostatku, a mniej jak doświadczeni przez los mędrcy, wręcz dobrzy koledzy Gandalfa Szarego? Może poznamy ich trochę lepiej, przez co łatwiej będzie nam przejmować się ich losami? Może tłumaczenie będzie lepsze, mniej dosłowne a bardziej dopasowane?
I jeszcze na koniec słów kilka na temat początku: "zwieszał" nie jest rzeczą najgorszą, jaką tłumacz (lub w tym wypadku tłumaczka) mógł Księciu zrobić. Naprawdę. Bo pomyślcie sami, co by było, gdyby "Książę majtał się w ciemnościach", co - choć bardziej obrazowe i bliższe oryginalnemu przesłaniu - niechybnie skazało by tę książkę na księgarskie potępienie. A to kara zdecydowanie zbyt surowa, chociażby ze względu na zaskakujące zakończenie, które jest – miejmy nadzieję – światełkiem w tunelu dla nadchodzących kontynuacji…


Piotr Pazdej

3 komentarze:

  1. Podoba mi się Twoja swoboda w pisaniu :)

    A co do treści, to... Niestety przybywa dorosłych pisarzy, którzy stawiają sobie jako punkt honoru napisanie książki dla młodzieży, w której bohaterami są nastolatkowie, a nie mają zielonego pojęcia jak się zachowują ani co mówią. Czasami nie da się tego czytać, nie wiadomo czy śmiać się, czy płakać, że dorośli tak nie znają nastolatków...

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomimo sporej dawki krytyki i tak naszła mnie chęć, na zapoznanie się z tym tytułem. Tym bardziej, że ponoć zakończenie jest zaskakujące, a takie są przecież najciekawsze i najbardziej pożądane!

    Sposób, w jaki przedstawiłeś te pozycje bardzo mi się spodobał, lekko, zwięźle i na temat. Dodatkowo wyraźnie widać twoje stanowisko :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Muzyka dobiegająca z hipopotama? Dla mnie absurd pachnący parodią, ale może to normalne dla fantasy? Byłam raczej przyzwyczajona, że cię wybiera jakiś pierścień, albo odlatujesz na smoku... ale ja z fantasy znam tylko "Władcę Pierścieni" i to film, bo generalnie nie przepadam za tym gatunkiem.
    Niemniej, po to mam ochotę sięgnąć. Tam gdzie absurd goi absurd, mam chęć dołączyć do gonitwy ;]

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Yassmine