Jeri Westerson nie jest debiutantką. Wykreowała ona
postać Crispina Guesta, o przygodach którego można poczytać także w książce
„Zasłona kłamstw” – jest to pierwsza część „Kronik Ogara”. „Wąż wśród cierni”
jest drugą z tychże, jednakże opisywane historie w tych książkach nie łączą się
ze sobą, śmiało więc można przeczytać tę pozycję, nie obawiając się
niezrozumienia treści.
Akcja całej powieści rozgrywa się w średniowiecznym
Londynie, w którym to Crispin – nazywany niekiedy Ogarem – wiedzie swoje marne
życie. Jest to postać z historią: kiedyś był młodym, świetnie rokującym
rycerzem, który z lojalnością służył diukowi Lancasterowi. Ten jednak wplątał
się w intrygę przeciwko nieletniemu królowi Ryszardowi i oskarżony o zdradę
stanu miał zostać stracony razem z innymi spiskowcami. Ryszard jednak
zapamiętał to, co powiedział kiedyś Guest: „Dla szlachcica gorsza byłaby utrata
wszystkiego niż życia, ponieważ wszystko jest życiem”. Zgodnie z tą filozofią,
Ryszard zamiast oddać Crispina w ręce kata, pozbawił go tytułu rycerza na
oczach całego dworu. Guest więc musiał sobie radzić całkowicie sam po tym, jak
ludzie odwrócili się od niego. Wtedy właśnie został Ogarem, tropicielem –
odszukiwał zaginione przedmioty, osoby. Żeby przeżyć zajmował się łamigłówkami,
których nikt inny nie chciał rozwiązać, łapał przestępców i otrzymywał
niewielką zapłatę od szeryfa.
Książka tutaj ma swój początek – Ogar dostaje
kolejne zlecenie. A wszystko zaczyna się od chwili, w której do jego pokoju
przybiega niedorozwinięta kobieta, służka, mówiąc, że w jej komnatach leży
martwy człowiek – że to ona go zabiła. Crispin nie wierzy, że byłaby ona zdolna
do morderstwa, tym bardziej, że strzelano z łuku. Kiedy Guest przybywa na
miejsce zbrodni wie już, że sprawa nie będzie normalna, bowiem nieboszczykiem
okazuje się członek francuskiego poselstwa, które wysłane zostało do króla
Anglii w celu przekazania mu relikwii – tej
Korony Cierniowej, która skrywa w sobie pewną tajemnicę...
Crispin zajmuje się morderstwem i wchodzi w
posiadanie relikwii. Próbuje nie tylko znaleźć zabójcę, ale także oczyścić
swoje dobre imię i zemścić się na swoim dawnym wrogu – Aleynie Milesie. Guest
jest przekonany, że śmierć kuriera nie jest przypadkowa i że to właśnie Miles
stoi za ponownym spiskiem przeciw królowi.
„Nie ma już nic. Został mu tylko honor” – oto, co
można przeczytać z tyłu książki. Honor bowiem odgrywa przeogromną rolę w całej
książce i zdanie to naprawdę należy rozumieć dosłownie. Autorka stara się
pokazać jego wartość i cenę właśnie na postaci Crispina. Jest to bardzo...
charakterystyczny bohater. Wyróżnia się swoją dumą i lojalnością – ma wszystkie
te cechy, jakie powinien posiadać rycerz. Gdyby nie fakt, że musi się jakoś
wyżywić, z pewnością nie brałby pieniędzy za wykonywane przez niego prace. Lubiany
nawet przez tych, których zamknął do więzienia. Ten, o czystym sercu, gotowy
poświęcić życie za przyjaciół. Ideał. I myślę, że to właśnie odjęło nieco od
całej powieści.
Crispin Guest to perfekcyjna osoba. Fakt, knuł
przeciw królowi. Fakt, uległ pokusie mocy, jaką ma w sobie Korona. Ale mimo
tego jest za mało realistyczny. Nie ma żadnych przywar na swoim codziennym
zachowaniu – niby jest zwyczajnym mężczyzną, który boryka się z problemem wiary
albo pożąda kobiety, ale wciąż jest niesamowicie, niemożliwe dobry. Może nie
odczułabym tak tego, gdyby charaktery postaci zawartych w książce były bardziej
zróżnicowane? Może gdyby samozwańczy sługa Ogara, Jack, był przeciwieństwem
swojego pana te wszystkie podobieństwa tak nie rzucałyby się w oczy? Uważam, że
autorka, umieszczając akcję w średniowieczu, zapomniała, że mimo tego iż
szlachcic owszem, powinien zachowywać się wyniośle i poważnie, powinien mieć
też wyraźnie zarysowany charakter.
Nie jest tak oczywiście, że każdy bohater w książce
jest taki sam – nic z tych rzeczy! Śmiało można powiedzieć, że Jack jest bardzo
dorosły jak na swój wiek, Miles tchórzliwy, a Ryszard okrutny. Po prostu za
mało czasu, za mało treści zostało poświęconej na uczucia, myśli, uczynki postaci,
które pozwoliłyby na ich lepsze poznanie.
Akcja natomiast mknie do przodu w zawrotnym tempie –
nie sposób się nudzić przy tej książce! Ponad trzysta pięćdziesiąt stron poświeconych
jest na opisanie zaledwie kilku dni. Przez ten czas podróżujemy po Londynie,
zagłębiamy się w tajemnice związane z Lancasterem i sukcesywnie zbliżamy się do
zdemaskowania mordercy. W tym czasie poznajemy przyjaciół Crispina, a także
Grayce – tę niedorozwiniętą kobietę - i Livith – jej siostrę, które są chyba
moimi ulubionymi bohaterkami.
Styl Jeri Westerson jest dobry, ale nie jest
charakterystyczny. Jest bardzo zwykły, jeśli mogę tak powiedzieć o pisarce z
dość długim stażem. Osobiście oczekiwałam czegoś więcej od książki – dostałam zaskakującą
fabułę, niesamowity pomysł, ale wciąż zabrakło mi tego bakcyla, przez którego
nie mogłabym oderwać się od powieści.
„Wąż wśród cierni” nie jest złą książką. Jeśli ktoś
szuka czegoś, co łatwo i szybko się czyta, jeśli ktoś zakochany jest w
średniowiecznej Anglii, albo jeśli ktoś lubi powieści z wątkami sakralnymi –
śmiało powinien sięgać po tę lekturę! Nie polecam jednak jej komuś, kto szuka
czegoś naprawdę porywającego, czegoś, czego nigdy się nie zapomni, bo niestety
ta powieść taką nie jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz