Ilekroć
siadasz do pisania, stukasz w klawisze komputera albo skrobiesz na
kartce papieru, starasz się robić to najlepiej, jak potrafisz.
Wierzysz, że kiedyś zostaniesz pisarzem, może nie bardzo znanym,
ale jednak pisarzem. Oznaczasz owe pragnienie karteczką: „Marzę
o…”. Wielokrotnie zastanawiałam się nad pewną kwestią, która
co jakiś czas do mnie wraca. Mianowicie, czy to rzeczywiście tylko
marzenie? Czy nie lepiej byłoby uznać wydania własnej książki po
prostu za cel? „Zrobić zanim umrę”, to brzmi znacznie lepiej.
Mamy
kilka doskonałych przykładów na to, że podobne cele można
osiągnąć nawet w życiu nastoletnim. Wielu debiutantów pochwaliło
się swoimi osiągnięciami poprzez blogi, zyskując tym samym
większe zainteresowanie. Wydaje się to takie niesamowite, prawda?
Przyjrzałam się sprawie i doszłam do wniosku, że może jednak nie
do końca.
Podobno
najciężej jest znaleźć wydawnictwo, które wydrukuje i
upowszechni nasz twór. Nieprawda. Zapewne zauważyliście, iż
większość młodych twórców wydaje powieści dzięki takim
wydawnictwom, jak Novae Res czy Radwan. Dlaczego? Odpowiedź jest
prosta, a udzielają jej same wydawnictwa.
„Szczególnie
otwarci jesteśmy na Autorów, którzy nie zaistnieli dotychczas na
rynku wydawniczym, a ich dzieła mają ku temu odpowiedni potencjał.
[…] Główne cele wydawnictwa to: […] promowanie polskich
debiutantów, […] umożliwienie zaistnienia na rynku wydawniczym
młodym, ambitnym i utalentowanym Autorom poprzez wydawanie ich
twórczości” – Novae Res, novaeres.pl
(zakładka „O nas”)
„Od
początku 2010 r. oferujemy możliwość wydania książki przez
debiutujących autorów. […] Obecnie firma wprowadza na rynek
polski nową formułę publikacji książek drukowanych skierowaną
do debiutantów i autorów o małym dorobku, którzy nie znajdują
uznania w oczach kolegiów redakcyjnych innych wydawnictw” –
Radwan, radwan.pl
(zakładka Home/O nas)
O
ile pierwsza wypowiedź brzmi jeszcze w miarę zachęcająco, o tyle
ta druga już nie bardzo. Czy Wy także zwróciliście uwagę na
nawiązanie do braku
uznania ze strony innych wydawnictw?
Proponuję również, byście zajrzeli do zakładki
„Wydawnictwo/Wydanie książki”, gdzie znajduje się kilka
interesujących informacji.
Do
czego piję – w oczach młodych ludzi Novae Res i Radwan są tym
„spełnieniem marzeń”, ale czy tak właśnie wyglądało owe
marzenie w naszej wyobraźni? Pojawia się również inny problem,
dotyczący pierwszego z wymienionych wydawnictw. Swego czasu
natrafiłam w internecie na blog, gdzie autorka żaliła się, iż
wydawnictwo od kilku lat nie wydaje jej książki, chociaż umowa
została zawarta – nie został jednak ustalony termin i tu jest
haczyk. Oba wydawnictwa chętnie wydają książki młodych pisarzy,
lecz niezbyt intensywnie pracują nad rozreklamowaniem utworów. Tu
kolejna rzecz – reklamę tworzysz sobie sam, chociażby na blogu.
Przedstawię
pewien eksperyment, jaki przeprowadziłam w ciągu kilku ostatnich
miesięcy. Swego czasu zainteresowało mnie „Przeznaczenie”
Aleksandry Ból, debiutantki, o której książce dowiedziałam się
z jej onetowego bloga (aleksandra-bol.blog.onet.pl).
Pisano o tym również na Prozaikach. Odwiedziłam cztery warszawskie
Empiki, jeden krakowski, lubliński, poznański oraz dwa w
podwarszawskich miastach (centrum Skorosze, centrum Janki). Łącznie
było ich dziewięć, lecz książkę odnalazłam ledwie w dwóch.
Rozmawiałam ze sprzedawcą, którego znam od dłuższego czasu,
ponieważ jestem częstą bywalczynią jednego z Empików i zawsze
zagadam do niego przy zakupie. Ujął to tymi słowami: „Ludzie po
prostu się nie orientują w najnowszej literaturze. Kupują raczej
książki z Fabryki, Rebisa…”. I to tyle, jeśli chodzi o dobrą
reklamę.
Ale
skoro już o Fabryce Słów i Rebisie mowa. Podam dwa inne
doświadczenia (muszę przyznać, że uwielbiam zagłębiać się w
takie rzeczy), jedno moje, jedno znajomej zarówno mnie, jak i Wam
osoby. Przygodę z Fabryką miała niejaka Marta Tarasiuk, obecnie
będąca wydawcą. Opowiadanie Marty z zapartym tchem czytałam
jeszcze na Onecie. Liczyło sobie kilkadziesiąt obszernych
rozdziałów i sprawiało, że śmiałam się do łez. Widziałam w
nim coś fantastycznego, wspaniałego. Dopingowałam Martę, by
rozejrzała się za jakimś dobrym wydawnictwem. Zrobiła to i, jak z
pewnością zrobiłby każdy z nas, napisała również do jednego z
większych wydawnictw, ot tak – żeby spróbować. Padło na FS,
gdzie autorka wysłała swój tekst. Otrzymała nieszczególnie miłą
odpowiedź, którą pozwolę sobie zacytować: „występują pewne
oznaki wskazujące na możliwość istnienia humoru”. Wielu ludzi z
zacięciem utrzymuje, że „Fabryka Słów spoczęła na laurach”
albo że „przyjmują tylko znanych, dobrych autorów”. Inni są
przeciwni tym stwierdzeniom. Gdzie w tym wszystkim jestem ja? Myślę,
że gdzieś pomiędzy. Fakt pozostaje jeden – Fabryka Słów
posiada obszerny zbiór bardzo dobrych pozycji literackich i prowadzi
współpracę z pokaźną grupą sztandarowych
autorów polskiej fantastyki. Tacy pisarze jak pan Grzędowicz
zaczynali od publikowania swoich prac w czasopismach, więc może
warto by się najpierw pokazać czytelnikom?
Co
zaś się tyczy Rebisa, to bardzo ciekawa historia. Otóż, trzy lata
temu próbowałam wydać własną książkę o tematyce fantasy.
Liczyła sobie 120-140 stron w Wordzie bardzo małą czcionką.
Napisałam do stosunkowo niewielu wydawnictw. Jakież było moje
zdumienie, kiedy w niezwykle krótkim czasie odpowiedział mi…
Rebis. Pan TK odpisał na mojego maila, odpowiadając, że istnieje
możliwość przyjęcia debiutanta. Zostałam poproszona o wysłanie
całej powieści. Książka się spodobała, miały ruszyć prace
wydawnicze, ale przez wiele miesięcy nic się nie działo… Po
długim czasie oczekiwania otrzymałam wiadomość, że powieść
jednak nie zostanie wydana, wydawnictwo się wycofało. Tu z kolei
pojawia się inny problem – bałagan, brak organizacji. Choć
przypuszczam, że trwało to tylko krótki czas, nie wiem tego na
pewno.
Próbowałam
również dostać się do wydawnictwa Amber, ale tam wolą raczej
przyjmować książki zagranicznych autorów, do MAGa… cóż, tutaj
ciężko się dobić, sprzedają tak wiele bestsellerów, że
debiutant może mieć problem ze zwróceniem na siebie uwagi. Polecam
za to rozejrzenie się wśród wydawnictw czysto polskich, tam nasze
szanse rosną.
Podsumowując
i jednocześnie wnioskując, zapewne w każdym wydawnictwie zdarza
się jakiś absurd i trzeba być na to przygotowanym. Artykuł
napisałam, aby nakreślić trochę sytuację młodych polskich
pisarzy, z własnego doświadczenia, jak i analizy doświadczeń
innych. Moim celem było popchnięcie Was do zastanowienia się nad
wyborem tego
wydawnictwa, aby później nie żałować.
Heroina
Dobry artykuł. Uważam, że naprawdę przydatny.
OdpowiedzUsuńCo się tyczy Radwana, odradzam - wiele osób toczy z nimi spory w sądzie, gdyż nie chcą drukować książek. Najpierw podpisują umowę, a potem nie zwracają wadium.
A słyszałaś może o wydawnictwie "Papierowy motyl"?
Promocja ze strony wydawnictwa Radwan, z tego co wiem, leży i kwiczy, poza tym wielokrotnie słyszałam, iż autorzy byli przez nich oszukiwani. A jeśli chodzi o Novae Res... Nie jest takie złe, jeśli ktoś ma kilka tysięcy złotych na wydanie własnego tworu ;) A o to trudno, jeśli się jest młodym debiutantem.
OdpowiedzUsuńA artykuł bardzo mi się podobał, na pewno skorzystam z zawartych w nim rad.
Podoba mi się ten artykuł. Jest jak najbardziej życiowy oraz przydatny, a tym bardziej dla osób, które za jakiś czas będą mieć w planach wydanie książki (również i ja się do tej grupy zaliczam). Zmierził mnie dość wątek odnośnie tego, że wydawnictwo najpierw się zgadza na wydanie, a później milczy, aż ostatecznie wysyła negatywną odpowiedź. Tak się nie robi! Świństwo po prostu. Poza tym... Tak, uważam, że to ciężki kawałek chleba i głównie dla wytrwałych. Ja życzę najlepiej osobom, które debiutują bądź będą debiutować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Bardzo dobry artykuł i dziękuje Ci za niego, otworzył mi oczy na kilka spraw i teraz może bardziej świadoma będę kiedyś bawić się w te klocki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
O Radwanie słyszałam tylko złe opinie. Czy to na forach, czy od znajomych.
OdpowiedzUsuńArtykuł naprawdę dobry. I przydatny.
Nie chcę niczego wydawać (na razie), ale przeglądałam parę stron wydawnictw i np. na stronie Media Rodzina znalazłam coś takiego:
OdpowiedzUsuń" W przypadku książek niebeletrystycznych, prosimy Autorów o przesyłanie konspektów;"
Ktoś wyjaśni o co w ogóle chodzi?
Jak sądzę chodzi o to, że jeśli chcesz wydać poradnik o strzyżeniu włosów, to masz im napisać, że to jest poradnik o strzyżeniu włosów, a nie od razu wysyłać całość. :)
UsuńNie tyle napisać, że to poradnik o strzyżeniu włosów, co pi razy oko streścić toto, najlepiej rozdział po rozdziale i załączyć jakąś tam próbkę tekstu. Chcą wiedzieć, z czym tańczą, a dzięki konspektowi łatwiej jest i szybciej.
UsuńW zasadzie wiele wydawnictw i w przypadku beletrystyki preferuje zgarnąć najpierw taką konspektową próbkę (plus ze trzy rozdziały), zamiast przebijać się przez całą powieść.
BTW, Heroino - wygodniej jest podawać objętość powieści w ilości słów, a nie stronach Wordowskich, bo "bardzo mała czcionka" niewiele odbiorcy mówi, szczególnie jak pominie się info o interlinii i takich tam innych ;)
Wiem, wiem, problem tylko w tym, że ja usunęłam wszystkie pliki Wordowe i teraz mam tylko zbindowaną wersję z numeracją stron... |D' Tak to jest, jak się autor wkurzy na własną powieść. Dobrze, że jej chociaż nie spaliłam...
UsuńOj, wcięło gdzieś akapity w drugiej części tego artykułu o.O'
UsuńOgólnie bardzo chciałabym wszystkim podziękować za tyle pozytywnych komentarzy. To naprawdę bardzo miłe c:
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrawda, niektóre wydawnictwa potrafią zrobić człowiekowi niezłe świństwa, ale to nie powód żeby się zrażać do wszystkich. Dobrze, że ludzie się takimi historiami dzielą, to wtedy wiadomo, czego unikać. Gdzieś kiedyś trafiłam na krótki tekst Andrzeja Pilipiuka (bodajże z forum weryfikatorium), gdzie streścił najważniejsze jego zdaniem rzeczy, na które powinno się zwracać uwagę w przypadku poszukiwań i wyboru wydawnictwa. Teraz nie mam czasu tego poszukać, ale gdzieś mam to zapisane. Warto poszukać, a następnie przeczytać i się dokształcić.
OdpowiedzUsuńA co do debiutów... Zawsze można próbować właśnie poprzez czasopisma, jak kiedyś. Nie orientuję się w gatunkach innych niż fantastyka, ale w fantastyce mamy kilka dobrych i uznanych czasopism (np. "Nowa Fantastyka" czy "Science-Fiction"), ale także pojawiają się nowe (jak np. "Opowieści niesamowite"). Z kolei 15 maja pojawi się na rynku nowe czasopismo literackie pt. "Charaktery pisma", gdzie, o ile dobrze zrozumiałam maila od redaktora naczelnego, debiutanci będą mogli podsyłać swoje teksty (tak literackie, jak i dziennikarskie, publicystyczne, podróżnicze itp.). To się wszystko liczy, bo nazwisko jest już w ten czy inny sposób na rynku. W podobny sposób można próbować we wszelakich antologiach (w niektórych są sami debiutanci) albo nawet publikowanie samego siebie (kiedyś natrafiłam na artykuł, którego autor stwierdził, że po ok. 2-3 powieściach wydanych własnym sumptem, jeśli okażą się popularne, wydawnictwa chętniej przystają na współpracę, gdyż: a) znowu, nazwisko jest na rynku; b) nazwisko jest już sprawdzone i wydawnictwo może zobaczyć, jak dobrze/źle ów autor się sprzedaje, kiedy nie ma funduszy na wielkie kampanie reklamowe). Jak się czegoś bardzo chce, to człowiek się powygina, ale znajdzie sposób i osiągnie cel, taka jest prawda. A jak nie chce tego na tyle, by się starać i wyginać, to każda wymówka dobra. A przynajmniej takie jest moje zdanie.
Ale artykuł i tak bardzo ciekawy, chociaż zgadzam się: strony w Wordzie bez konkretów (rozmiar czcionki, interlinii, akapitów, marginesów) niewiele daje, a w Polsce używa się albo ilości znaków ze spacjami, albo tekstu znormalizowanego. Ale to drobiazg. :)
Debiut w "Nowej Fantastyce", to bardziej przez zdobycie piórka na stronie, a nie wysłanie tekstu bezpośrednio do redakcji - długo się czeka na odpowiedź, najczęściej negatywną, bo niezbyt chętnie patrzą na debiutantów, o czym sami redaktorzy mówią.
OdpowiedzUsuńAle antologii jest sporo, czasem można w konkursach wygrać publikację... W sumie nie jest tak strasznie trudno debiutować i nie potrzeba do tego wielkiego wydawnictwa.
O Novae Res krąży sporo negatywnych opinii, ale jak się przyjrzę półkom u siebie w pokoju, to całkiem sporo mam książek wydanych tam. Z Radawanem gorzej, ale rzeczywiście średnio brzmi fragment o odrzuconych tekstach przez większe wydawnictwa. Skro nikt dotąd nie chciał książki wydać, to dlaczego oni chcą...?
Artykuł dobry, ładnie przybliża sytuację :)