W zeszłym roku Polska czytała „Pana Tadeusza”, a w tym szarpnęła się na
największe literackie działa z dorobku Aleksandra Fredry. A wszystko zaczęło
się w 2012 r. od projektu Prezydenta Komorowskiego „Narodowe Czytanie”, którego
celem jest przypomnienie i przybliżenie ludziom tych dzieł, z których
Rzeczpospolita dumną być powinna. W jaki sposób? Poprzez publiczne, głośne
czytanie.
Aleksander Fredro był pisarzem tworzącym w epoce romantyzmu, ale swoimi
tekstami nie pasował do innych autorów z tamtego okresu. Zamiast poświęcać się w
swoich dziełach miłości, stawiał przede wszystkim na śmiech, który był w
tamtych czasach niezwykle ludziom potrzebny. Jest najsłynniejszym polskim komediopisarzem, w swoim dorobku mając takie teksty jak „Zemsta”, „Śluby
panieńskie” czy m.in. znany wszystkim wiersz opowiadający o Pawle i Gawle. Jest
także jedną z kilku osób, którym przypisuje się stworzenie XIII księgi „Pana
Tadeusza”.
Czytali w sejmie, czytali w radiu, grozili czytaniem w telewizji*, czytał
prezydent (skoro wymyślił, to teraz niech czyta), czytał burmistrz mojego
niewielkiego miasta, czytały pewne panie, grupa młodzieży, czytałam też ja. Było
miło.
Cynk dostałam wczoraj wieczorem od pani bibliotekarki z mojej starej szkoły,
do której nie uczęszczam już szmat czasu. „Jutro o 10 czytamy na rynku >>Śluby
panieńskie<<, jest wolna rola Pani Dobrójskiej. Daj znać, czy będziesz”.
Byłam. Bo pomyślałam, że warto będzie posłuchać. No i dawno nie widziałam pani
B., a miejsce, w którym urzęduje, było niewątpliwie moim ulubionym w całej
szkole. A poza tym, to miłe, że wciąż o mnie pomyślała.
Zaczęli równo o dziesiątej. Były krzesła rozstawione na najchętniej
uczęszczanej uliczce, tuż przy rynku. Po jego drugiej stronie był turniej
koszykówki ulicznej – na początku trochę nas sportowcy zagłuszali, bo było ich
znacznie więcej, ale później już poszło jak z płatka.
Najpierw była pani organizator, później burmistrz (czytał on pamiętniki
Fredry „Trzy po trzy”, które później notabene dokończyli dwaj inni, całkiem
przystojni młodzieńcy), później zaczęły się „Śluby panieńskie”, ale w roli
Dobrójskiej wystąpiła pani B. Na razie tylko słuchałam. I obserwowałam.
Ludzie przychodzili i odchodzili. Nie było nas wielu. Siedem osób
prezentowało dzieło Fredry, kilka krzeseł było zajętych przez – jeśli dobrze
kojarzyłam – polonistkę z innej szkoły i trzy starsze panie. O mur opierało się parę dodatkowych osób. I tyle. Raz tylko,
przez chwilę zrobił się niewielki tłumek, ale później dopiero zauważyłam, że to
kolejka do bankomatu, która słuchała przy okazji. Byli też najprawdopodobniej
angielscy turyści i mnóstwo, mnóstwo osób, które zwalniały przechodząc obok i
odwracając później głowy w zaciekawieniu. Ale nikt nie zawrócił.
Potem przyszła moja polonistka z podstawówki. Zdziwiłam się i miło byłam
zaskoczona, że jeszcze mnie pamięta. Usiadła obok mnie i zapytała: „Ania,
czytamy? Chodź, Anka, razem przeczytamy. Jak ty pójdziesz, to ja też pójdę.”
Zgodziłam się, a pani E. zastrzegła, żeby zrobić to z jajem.
Szkoda, że już jest na emeryturze.
Stanęło na tym, że w przerwie pomiędzy aktami w „Ślubach panieńskich” ona
przeczytała „Małpkę w kąpieli”, a ja „Pawła i Gawła”. Wciąż słuchało nas nie
więcej niż dziesięć osób. Ale to nic, bo dobrze się bawiłam. Naprawdę.
Potem była jeszcze „Zemsta”, ale „Zemsty” wysłuchać już nie mogłam. Nie
podejrzewam jednak, żeby finał całego czytania był zrobiony z większym
rozmachem niż początek.
Cała akcja, prócz przybliżenia polskiego dorobku kulturowego, miała także
za zadanie propagowanie czytania wśród Polaków, które wciąż nie jest naszą
ulubioną rozrywką. I choć nie sądzę, żeby organizacja tego projektu w mojej
mieścinie była zbawienna dla jakiegoś zatwardziałego przeciwnika książek, to
jednak nie była bezsensowna. Dobrze było słuchać i patrzeć na tych wszystkich
gimnazjalistów, którzy przygotowywali się do czytania razem z panią B.
Dobrze było wiedzieć, że choć prawdopodobnie wśród moli książkowych nie
znajdzie się nowa osoba, to jednak ci, który już nimi są, staną się jeszcze większymi
fanami literatury.
* Pani E. szepnęła mi na ucho, że dość słynna dziennikarka,
przeprowadzając pełen emocji wywiad z kilkoma politykami dzisiejszego ranka,
powiedziała im: jeśli nie przestaną się państwo kłócić, będziemy czytać Fredrę.
Politycy odpowiedzieli: to my już nie będziemy się kłócić, pani redaktor.
halska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz