Uwaga: debiut!
Już to kiedyś mówiłam, ale powiem jeszcze raz: według mnie dobra książka to taka, podczas czytania której odczuwam do bohaterów jakiekolwiek emocje.
Już to kiedyś mówiłam, ale powiem jeszcze raz: według mnie dobra książka to taka, podczas czytania której odczuwam do bohaterów jakiekolwiek emocje.
Och,
jakże główna postać działa mi na nerwy!
Ale
po kolei. „Międzypiekle – pierwszy ruch” to debiutancka powieść Nikoliny Rudol.
Wszyscy miłośnicy fantasy powinni zostać zaciekawieni, bowiem cała historia
przedstawiona przez autorkę to wynik partii szachów… pomiędzy diabłem i
aniołem. Ci dwaj – Feliks i Nathaniel – bawią się ludzkim istnieniem,
wystawiają je na próbę i starają się wzajemnie pokonać, wykorzystując ku temu
nic nieznaczącego człowieka. Nie spotkamy tutaj jednak żadnych wampirów czy
wilkołaków, z czego jestem bardzo zadowolona.
Jak
i w każdej książce, i w „Międzypieklu” spotykamy główną bohaterkę, która jest kimś
naznaczonym, choć do głowy przychodzi mi jeszcze pojęcie „kozioł ofiarny”.
Samara Phantom, ostatnia z tegoż rodu, jest niezależnie od woli własnej albo
jej ojca wprowadzona w magiczny świat skrytobójców – Cienistej Metropolii,
miejsca, w którym kolory pojawiają się dopiero, gdy wszyscy inni zasypiają –
przez Karcianego Shaddy’ego. Dziewczyna musi zmierzyć się ze swoim
przeznaczeniem i nauczyć się mordować ludzi, musi pozbyć się skrupułów i
poczucia winy. Przez diabła wybrana została na królową szachów.
Anioł
Nathaniel na dowódcę swojej drużyny wybrał Iana Avalone’a – brat Lidera klanu
Nietykalnych, odwiecznych wrogów skrytobójców, zwanych czasem Cieniami. Jest
nieśmiałym, pomiatanym kaleką, odwiecznie żyjącym z ciążącym poczuciem winy
Mishy Avalone’a.
Oto,
jak w wielkim skrócie można opisać akcje książki: walka.
Na
początku chciałabym pochwalić autorkę za postacie. Wszystkie są niesamowicie
realistyczne, nawet jak na powieść fantasy. Każda z nich ma ładnie zarysowany
charakter, co nadaje całości stylu. Chyba nie ma osoby, która nie pokochałaby z
miejsca uroczego Shaddy’ego, niepoprawnego optymistę, żartownisia i nałogowego
palacza. Jego najlepszy przyjaciel, Matt, ma natomiast wszystko sakramencko głęboko gdzieś, jest sakramencko dobrym buntownikiem; Ricky
po prostu jest, razem ze swoimi rysunkami; Michaile to zwykła, zakompleksiona
nastolatka a Karasu jest jej wzorem, pozornie idealną postacią.
Charakterystyczni bohaterowie podbijają serca i napędzają całą książkę –
Shaddy, a właściwie Raphael, najbardziej. Samara natomiast to osoba, do której
bądź co bądź musiałam się przyzwyczaić, bo w końcu przewija się przez całą
książkę. Jest jednak ciamajdą, tchórzem i niezwykle bezmyślną dziewczynką, co
osobiście strasznie mnie irytuje. Myślę, że gdyby nie towarzyszący jej zawsze
Shaddy, tak różny od niej, miałabym problemy z przebrnięciem przez historię. Mówiąc
o bohaterach, nie mogę zapomnieć i o drugiej drużynie – drużynie anioła. W
książce nie ma na ten temat wielu informacji, ale są w niej Misha i jego brat
Ian Avalone’a. Ich historia jest długa i nieco zawiła, jednakże ja już od
samego początku miałam dość niecodzienne uczucia co do ich zachowania, jako
rodzeństwa. Co więcej – te uczucia sama autorka później w jakiś sposób
potwierdziła.
Powieść
zaczyna się od Samary i na niej się kończy, czasem tylko przewiną się gdzieś
bracia Avalone’a. I to właśnie ten aspekt, na który zwróciłam uwagę podczas
czytania. Nikolina pisząc „Międzypiekle”, bardziej skupiła się na drużynie
Cieni, niźli na ich przeciwnikach – Szeptach. To tym samym od razu narzuca
czytelnikowi, który z tych zespołów ma być „dobrym” i któremu należy kibicować.
Osobiście uważam, że lepszym posunięciem byłoby postawienie go na neutralnym
terenie, czyli poświęcenie tyle samo czasu Ianowi i tyle samo Samarze. Myślę,
że w ten sposób byłoby nawet ciekawiej.
Sama
fabuła, to jak powiedziałam: walka. Wciąż i wciąż obserwujemy Samarę, która
musi się jeszcze wiele nauczyć, aby później stanąć do ostatecznej bitwy. „Międzypiekle”
to typowe fantasy, bo mamy po jednej stronie dobro, po drugiej zło. Mamy anioła
i demona, co także jest typowe. Niby po raz pierwszy spotkałam się z partią
szachów w książce – takiej prawdziwej, wydanej przez najprawdziwsze wydawnictwo
– to jednak już wcześniej ten pomysł obił mi się o uszy. Uważam, że żaden
czytelnik blogów czy tego typu rzeczy nie powinien być zaskoczony, jednak z
drugiej strony medalu: pomysł sam w sobie jest dobry.
Nikolina
Rudol pisze dobrze, oczywiście. Lekkość pióra jest widoczna, autorka potrafi
pisać różnorodne opisy, dialogi i tak dalej. Czasami jednak odniosłam wrażenie,
że treść jest zbyt przesadzona do sytuacji – zbyt poetycki, wygórowany styl. Co
więcej, wydaje mi się, że jak na objętość książki dość mało informacji zostało
przekazanych, ale nie można powiedzieć, że akcja ciągnie się w nieskończoność.
Myślę jednak, że brakuje jakiejś większej dynamiki i ostrości zdarzeń w
książce, nie ma w niej też tych drobnych elementów zaskoczenia, które
przyspieszają bicie serca podczas czytania. Ale mimo wszystko „Międzypiekle” w
jakiś sposób przyciąga.
Nie
jest to książka idealna – to niemożliwe. Nikolina jest debiutanką, więc
oczywiście, że można dostrzec podczas czytania sporo niedociągnięć. Nie podoba
mi się ani trochę zakończenie powieści, bo takiego po prostu nie ma (mimo tego
że książka jest napisana z myślą o kontynuacji, nie powinna ona kończyć się w
taki nijaki sposób), nie podoba mi się też okładka, choć to nie jest wina
autorki (nie mam pojęcia, czemu postaci na niej są takie cyfrowe i sztuczne).
Nie
można powiedzieć, że pieniądze wydane na twór Nikoliny to pieniądze wydane w
błoto. Trzeba jednak pamiętać, że autorka to debiutująca nastolatka, a takim
naprawdę trudno jest wydawać, pisać. Teraz jednak może być tylko lepiej i sama
mogę się zdeklarować, że po kolejną część sięgnę i z chęcią przeczytam, choćby
po to, aby lepiej poznać „tę drugą stronę mocy”.
halska.
halska.
Po takiej recenzji chętnie sięgnę po "Międzypiekle", gdy będzie taka możliwość. Zapowiada się fantastyka w amerykańskim albo brytyjskim nowoczesnym stylu - co lubię, bo przyciężkawa polska twórczość fantastów zawsze mnie nużyła. Może i autorka była podobnego zdania. ;) Co do okładki - zgadzam się. Jest okropna.
OdpowiedzUsuńPomyliłaś się w wydawnictwie. Powinno być "NovaeRes", a nie "NoveaRes". :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z opinią Halskiej, jeżeli chodzi o okładkę. Byłoby zdecydowanie lepiej, gdyby cyfrowe, przypominające mi grę The sims, ludziki zastąpiły zwykłe, realistyczne osoby. Sama recenzja zdecydowanie zaprasza do czytania i mam nadzieję, że niedługo sięgnę po książkę "Międzypiekle".
OdpowiedzUsuńJestem na początku książki, jednak już żałuję, że ją otrzymałam. Strasznie mnie nudzi (przynajmniej na początku) i mam nadzieję, że się to zmieni bo do najcieńszych nie należy, a dla mnie czas jest na wagę złota. Ale cóż ocenię jak przeczytam całość.
OdpowiedzUsuńNa początku była nudnawa ale potem wciąga przynajmniej mnie ;p
UsuńWypowiem się tylko na temat okładki, bo nic wiecej ruszyć nie zamierzam - mi tam "simsowi" ludzie aż tak wielkiej krzywdy nie robią jak fakt, że na okładce więcej jest kamiennej ściany niż rzeczywistych, wartościowych elementów.
OdpowiedzUsuńsmirek
Uu, 10000 odwiedzin przekroczone. Święto ;)?
OdpowiedzUsuń~ Fryga
Przepraszam, że tak męczę,ale kiedy wyniki?
OdpowiedzUsuńDołączam się do pytania :)
UsuńKsiążka jest absolutnie fantastyczna i nie mogę się już doczekać drugiej części. Cóż oczywiście Shaddy to moja ulubiona postać ale muszę przyznać że Samara wzbudza we mnie nie mniejszą sympatię, nie wiem dlaczego ale nie wzbudza mojej sympatii Ricky- nie wiem dlaczego bo nawet słuchamy tego samego rodzaju muzyki. Cieszę się że w tej części większość jest o Samarze bo wątki Iana trochę mnie nużą.
OdpowiedzUsuńNo racja okładka jest okropna i nie zachęca ale jest mądre przysłowie- nie oceniaj książki po okładce
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem jej kreatywności. W książce tajemnica goni tajemnicę. Z rosnącą niecierpliwością czekam na kolejne części, po które chętnie sięgnę.
OdpowiedzUsuń