Palahniuk ma to do siebie, że zadziwia, nieważne, w
jaki
sposób, albo jakiej tematyki się podejmie.
„Potępieni” to książka, której tytuł kojarzy się
wszystkim tak samo – piekło. To skojarzenie jest jak najbardziej poprawne, bo
cała akcja odgrywa się właśnie tam, jeśli nie liczyć retrospekcji. Powieść opowiada
o dziewczynce, która została skazana na wieczne potępienie, jednakże obraz
wynędzniałej, chudej istotki wałęsającej się po najbrudniejszej i
najniebezpieczniejszej dzielnicy jest mylący. Madison to córka znanych w
Hollywood ludzi – co za tym idzie, jest niezwykle zadbana. Pulchna, bardzo
inteligentna trzynastolatka, która miała to nieszczęście mieć za rodziców
eks-hipisów, przez których jej życie było usłane różnego rodzaju używkami;
przez których jej dzieciństwo zostało okrojone z tego, co najpiękniejsze – z
tajemnic. Martwa, ale nie głupia – jak o sobie mówi – wałęsa się po Piekle,
gdzie niezwykle szybko się zaaklimatyzowała. Poznaje swoich nowych przyjaciół –
punkowca, lalkę Barbie, mózgowca i futbolistę – a jej głównym celem jest
skontaktowanie się z Szatanem, co jej jednak nie wychodzi, pomimo długiego
czasu spędzonego w czeluściach.
Oczywiście pokorni być może posiądą Ziemię, ale w Piekle gówno będą z tego mieli.
Książka to swego rodzaju pamiętnik, dziennik
Madison, która opowiada o wszystkim, co widzi, i o tym, co przeżyła. Mówi o
swojej matce-aktorce, która wciąż zamyka pokojówki w swoich willach, o jej
nagich przygodach w zimie albo o zabawie w pocałunek z języczkiem. Przewija się
w tekście sporo takich wspomnień, co nie znaczy, że akcja nie posuwa się
naprzód. Palahniuk bardzo zgrabnie przechodzi z przeszłości w teraźniejszość,
jeszcze zgrabniej podsuwa nam pod nos plastyczne opisy, które naprawdę świetnie działają na wyobraźnię: osoby
z delikatnym wyczuciem smaku nie powinny czytać tej powieści, bo autor czasami
jest po prostu obrzydliwy. Wszystkie
te sceny, mniej lub bardziej zboczone, podobnie jak występujące w dziwnych
formach wulgaryzmy nadały książce charakter i naprawdę na długo zapisują się w
pamięci. Podczas czytania ma się bardzo zróżnicowane odczucia – nie wiedziałam,
czy powieść odłożyć, czy może wybuchnąć śmiechem, czy się skrzywić, czy ominąć
kilka stron, co zresztą i tak by się nie udało, bo ciekawość by mnie
rozsadziła. Tak więc dotarłam do końca i… byłam zawiedziona. Bo autor zamiast
sprawić, że wszystko będzie jasne, tylko jeszcze bardziej mnie skonfundował. Na
końcu książki nie znajdziecie wyjaśnień – znajdziecie krótkie „ciąg dalszy
nastąpi”, a ja… Cóż, ja się nie umiem doczekać!
Nadzieja to uporczywy i trudny do wyplenienia feler, którego powinniście się pozbyć. Jest jak uzależnienie, z którego trzeba się wyrwać.
Co się robi w Piekle? Siedzi w obskurnych klatkach
i słucha jęków, zawodzeń. Tak robią niektórzy. Inni telefonują do świata
żywych, inni przeprowadzają rozgrywkę szachów: trup versus śmiertelnik, a
jeszcze inni podziwiają Bagnisko Niedoskrobanych Płodów. Można też stworzyć
własną armię i wyrwać wąsik Hitlerowi, jeśli tylko ma się ochotę. A wszystko to
w oczekiwaniu na wynik testu z wariografem – potępiony na zawsze czy nie?
Kto czytał kiedyś jakiś utwór Palahniuka – wie, że
jego styl jest lekki a pomysły kontrowersyjne. Może i jest on krytykowany przez
wielu, ale przez wielu jest też podziwiany, a ja się temu nie dziwię.
Połączenie cynizmu, czarnego humoru z Piekłem; zestawienie Dantego i Hello
Kitty… To można albo pokochać, albo znienawidzić, ale na pewno nie da się
obojętnie przejść obok.
No sam powiedz, nie chciałbyś się poczuć w Piekle
jak w drugim domu?
halska.
halska.
Nie czytałam tej książki, ale próbowałam się już kiedyś zabrać do innych tytułów tego autora. Za każdym razem nie mogłam zacząć. Nie wiem dlaczego, ale jakoś czuję przed tym pewną obawę ;P.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się. Że się tak wyrażę "trzeba mieć mocno zrytą banię", żeby po coś takiego sięgnąć, zrozumieć i traktować jako lekką lekturę. :)
UsuńMocno zrytą banię, powiadasz ;)? Cóż, chyba należę do osób z mocno zrytą banią (przynajmniej tak sądzę, skoro przebrnęłam przez "American Psycho" bez mrugnięcia okiem), a Palahniuk intryguje mnie już od jakiegoś czasu, tylko jakoś nie udało mi się wygospodarować jeszcze na niego chwili. Wykorzystuję te dłuższe wakacje na czytanie, jako że w ostatnim roku szkolnym miałam na to bardzo mało czasu i, cóż, okropnie się w tym względzie zaniedbałam, a moja lista pozycji, które muszę-przeczytać-bo-inaczej-chyba-umrę zrobiła się w tym czasie strasznie długa. Po Twoich recenzjach sądzę jednak, że powinnam się chyba pospieszyć bardziej z tym Palahniukiem, bo czuję, że omija mnie coś naprawdę intrygującego :).
UsuńHello Kitty zniechęca. ;C
OdpowiedzUsuń