Prozaicy to blog, na którym organizowane są konkursy literackie, od czasu do czasu pojawią się różne porady dotyczące pisania, wskazówki albo recenzje, felietony, reportaże. Blog ma na celu nie tylko popularyzowanie wśród młodych osób czytanie książek, ale też zachęcanie do tworzenia własnych opowiadań i powieści, które w przyszłości mają szanse pojawić się na domowych biblioteczkach.
Kontakt: E-MAIL: PROZAICY@VP.PL oraz FACEBOOK: TUTAJ

O tych, co czytają liczby, i o tych, co czytają litery


O tych, co czytają liczby, i o tych, co czytają litery



Polacy to chyba lubią nazywać siebie nawzajem lepszymi albo gorszymi – tak mi się wydaje. Jedni domagają się swoich praw, inni ich linczują, a wszyscy razem dzielą całe społeczeństwo długą, grubą kreską.
Na łamach prasy różne się teksty pojawiają: raz ranking najbogatszych, a potem reportaż ze slumsów; raz o politykach, później o obywatelach; raz o humanistach, a kilka wydań później o ścisłowcach. I choć pierwsze przykłady są zawsze jak najbardziej aktualne, wciąż poruszane i istotne, tak niedawno ten ostatni pojawił się jako nowy problem ludzkości.
No bo kim lepiej być: matematykiem czy polonistą?

Temat prozaiczny i niektórym może się wydawać, że poruszany na siłę, że niepotrzebnie rozgrzebywany, że mało ambitny, że tak się tylko o nim pisze, żeby wypełnić strony w tygodnikach. Ale dotyczy społeczeństwa, a podzielone społeczeństwo to społeczeństwo, którym łatwo się manipuluje.
Eryk Mistewicz, jak przeczytałam we wrześniowym Uważam Rze, mówi, że jednak humaniści to mądre osoby są i całkiem potrzebne w życiu. No i jak się tu nie zgodzić – krzyczy połowa Internetu. - Ktoś w końcu musi sprzedawać frytki.
Pan Eryk idzie jednak w zaparte, dalej sądzi, że nastąpił “czas humanistów” - “To oni wygrywają. Na pograniczu snu i jawy, a nie na deskach kreślarskich, rodzą się najlepsze pomysły.” Według niego, techników, technologów można znaleźć wszędzie. Zawsze będzie ktoś, kto zrozumie tabele w Excelu albo zrealizuje jakiś pomysł – ludzi, którzy faktycznie mają te pomysły, jest znacznie mniej i są znacznie bardziej wartościowi.
Wątpliwe, ktoś może powiedzieć, biorąc pod uwagę fakt, jak wiele jest studentów kierunków humanistycznych i jak wielu – mogłoby się wydawać – pomysłodawców kolejnych smartfonów czy innych gadżetów kształcą. A potem czytam wywiad z Radosławem Kaczanem, psychologiem w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej, i okazuje się, że ludzie zapisali się na polonistykę, bo nie trzeba było zdawać matematyki, na kulturoznawstwo, bo było tańsze i łatwiejsze niż fizyka, a na filologię angielską dlatego, że była modna. A więc to inżynierowie są bardziej prestiżowi. Gdzie w tym sens, gdzie pasja, gdzie powołanie?
Humanista to człowiek, który myśli, kontempluje, mówi. Ścisłowiec to ktoś, kto rozwiązuje, analizuje, przetwarza. Tak mówi Mistewicz. Informacji jest za dużo. A świat wcale nie jest matematyczny. Świat jest do opowiedzenia.” Ale Pitagoras (filozof, bądź co bądź!) powie, że rzeczywistością rządzą liczby, a do szkoły platońskiej lepiej nie wchodzić, jeśli nie zna się geometrii. I jak to tak?
Steve Fuller w Gazecie Wyborczej też mówi, że humaniści są potrzebni, ale w jego artykule nie jest to takie proste. “(...) potrzeba czasu, by ujawnił się ich pozytywny wpływ na gospodarkę i społeczeństwo”. A potem jeszcze, że “(...) dobrodziejstwa wynikające z wykształcenia humanistycznego są równie istotne, choć bardziej subtelne i trudniejsze do zmierzenia. Za każdym razem, gdy włączymy radio albo telewizję, czytamy gazetę, sięgamy po nową powieść albo oglądamy film, stajemy się dłużnikami jakiegoś nieżyjącego już humanisty, który stworzył nam punkty odniesienia, przez pryzmat których postrzegamy otaczający nas świat”. Fuller nie pisze, że humaniści są od myślenia, a ścisłowcy od robienia. Fuller uważa, że liczy się istota i wpływ na społeczeństwo, gospodarkę, świat; nie: co, kto, jak.
Mistewicz mówi, że humaniści chcą mądrzej, mądrzej, mądrzej, a ścisłowcy – więcej, więcej, więcej. Fuller mówi, że humaniści chcą mądrzej i więcej, tak samo jak ścisłowcy.
No tak – myślę – bo nie każdy Polak zna teorię nieoznaczoności Heisenberga, ale każdy zna choć kilka wersów inwokacji “Pana Tadeusza”. Nie wszyscy podyskutują na temat katastrofizmu w działach Witkacego, ale bez statystyk trudno byłoby pokazać wiele rzeczy.

Dziś zarzuca się kierunkom humanistycznym bezużyteczność, podczas gdy kiedyś mówiło się, że mają zbyt wywrotowy wpływ na społeczeństwo. To wszystko pokazuje, jak bardzo zmieniła się mentalność ludzi. Wbrew pozorom, im starsi ludzie – jako gatunek – się stają, tym bardziej krótkowzroczne mają poglądy. Zamiast myśleć, być tolerancyjnym, wolą prowadzić spory, uwłaczać sobie nawzajem i spoglądać z góry. Po co?
Większość ma poglądy podobne do Mistewicza – ja się z nim nie zgadzam, a bardziej skłaniam się ku Fullera. Nie uważam, że zadaniem polonisty jest siedzieć i myśleć, i być mądrym; ścisłowiec natomiast nie ma tylko wykonywać tego, co kto inny wymyślił. Taki podział jest bez sensu. Tak samo jak ten, mówiący, że humanista to tylko książki czyta i nic nie wnosi do życia, ale matematyk za to, to kreator cywilizacji, pan i władca.
“Człowiekiem jestem; nic, co ludzkie, nie jest mi obce”, powiedział kiedyś filozof Terencjusz. A umysł jest ludzki, więc matematyka też. Humanistą nie jest ten, kto nie umie liczyć, tylko ten, kto nie boi się liczyć – nieważne, czy dochodzi do rozwiązania, czy nie.
Skąd takie podziały? Z niezrozumienia pojęć. Z ograniczenia. Z braku empatii. Co to za humanista, który choć raz nie zainteresował się jakimś zagadnieniem fizycznym, co to za matematyk, który nie czyta książek. Nic nigdy nie jest czarne albo białe, więc społeczeństwo nie może tak ludzi dzielić. Albo – media nie powinny tak pokazywać ludzi. Skoro tak wielki chaos jest z preferencją intelektualną przypadkowych osób – aż strach pomyśleć, co będzie z poważniejszym problemem. Dobrze dla władz, dla obywateli – niekoniecznie.

halska.


Uważam Rze, 10.09.2012 rok, “Czas humanistów”, Eryk Mistewicz
Gazeta Wyborcza, 8-9.12.2012 rok, “Humanista się opłaca”, Steve Fuller, tłum. Ludwika Włodek

3 komentarze:

  1. Prawdziwy humanista to taki, który odnajduje się też w liczbach. Reszta to tylko ci, którym nie chce się uczyć matmy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na filpolu na pierwszym roku wraz z kalkulatorem obliczaliśmy sylaby, mnożyliśmy i dzieliliśmy, by wykazać, iż wiersz jest symetryczny, a gdyby go rozrysować, przedstawiałby schemat krzyża. To też figura, no nie?
    A teraz obliczamy marginesy, kolumny, wysokości czcionek. Jeśli ktoś uważa, że na polonistyce nie trzeba liczyć, to się nie zna.
    Ale, ale. Media z tego całego dzielenia mają niezłą radochę. Takie tematy zawsze wywołują kontrowersje, ludzie wypowiadają się na forach, dzwonią do programów telewizyjnych i machina informacyjna dzięki temu nie pozostaje bezczynna. I dobrze widać, jaki mamy chaos w Polsce. Media to jedno, bo choć powinny zostać bezstronne, to jednak nie są.

    OdpowiedzUsuń
  3. To przykre, że w dzisiejszych czasach tak łatwo poróżnić jeden naród. Potrzebni są i humaniści, i matematycy, ale problem tkwi w tym, że ludzie wybierają dla siebie niewłaściwe kierunki. Państwo promuje uniwersytety — jak nie masz studiów, to jesteś nikim. Niestety nie każdy też się na te studia nadaje.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Yassmine