Prozaicy to blog, na którym organizowane są konkursy literackie, od czasu do czasu pojawią się różne porady dotyczące pisania, wskazówki albo recenzje, felietony, reportaże. Blog ma na celu nie tylko popularyzowanie wśród młodych osób czytanie książek, ale też zachęcanie do tworzenia własnych opowiadań i powieści, które w przyszłości mają szanse pojawić się na domowych biblioteczkach.
Kontakt: E-MAIL: PROZAICY@VP.PL oraz FACEBOOK: TUTAJ

Godzinę od centrum

(...)

        Pewnego wieczoru odkryłam z niesmakiem, że nie mogę się wykąpać, bo w wannie pływa karp. Niby nic dziwnego, ale w październiku? Pani Mireczka tłumaczyła się mętnie, przebiegając z kuchni do pokoju i z powrotem w wiecznym pędzie, jak zwykle w pośpiechu, często na boso, w towarzystwie psa lub kota. Po wycieczce na grzyby, z koszykiem, a nie z wędką? Był problem z prysznicem przez jakiś czas, bo nikt nie wiedział co zrobić z tym karpiem. Nie zabić przecież…


      Pewnego razu w kuchni w klatce siedział gołąb z uszkodzonym skrzydłem i złowrogo spoglądał. Na wszystkich, bez wyjątku. Był straszliwie zestresowany tym, że kilka razy na godzinę obszczekiwały go dwa psy pani Mireczki, stwory nie z tej planety. Przypominający wałek z kanapy sprzed kilku dekad, porośnięty szarawą i czarną wyleniałą wełną, gruby, odrobinę smrodliwy i perwersyjnie uwielbiający bardzo mocne klepanie po tyłku, najbrzydszy pies na świecie o imieniu Kropa oraz Nuka, której lepiej nie dotykać, wielki i prawie biały mieszaniec owczarka i jakiegoś górskiego olbrzyma, wydarty z rąk sekty narkomanów, przetrzymujących go z dala od świata cywilizowanego w górach, w lesie. Zdziczała tam (Nuka, nie pani Mireczka) i nabrała nieprzyjemnego zwyczaju chwytania zębami każdą rękę, która zbliży się do jej grzbietu. Drażnili ją tam dość długo i bywała nieobliczalna. Pani Mireczka ją obłaskawiła, była przez Nukę wielbiona, dlatego to ona przedstawiała psu gości i kolejnych mieszkańców. Nuka w nocy spała na schodach, a że ominiecie jej w ciemności, w miarę bezkolizyjne, było prawie niemożliwe, trzeba było o tym wiedzieć i dostosować się. Łagodny ton, powolne gesty, ręce na widoku, co jakiś czas kiełbaska – to dość proste zasady. A jaki skuteczny alarm!


      Jakby w pobliżu było zoo albo zatrzymał się cyrk i na przykład słoń miałby drzazgę w trąbie lub uszkodzoną stopę, pani Mireczka z radością zaofiarowałaby swój ogród, pełen rozklekotanych krzeseł, wątłych czereśni i kotów. Najwspanialsza kobieta pod słońcem, po prostu dobry człowiek. Tak mi się przypomniało... Przygarnęłaby każdego, niezależnie od gatunku. Potwornie zachrypnięta, z papierosem, nadgryzionym jabłkiem, energiczna i uśmiechnięta.


      Fajnie tam było…






Brumella,

Anna Rymaszewska-Dybała



Początek opowiadania oraz inne  teksty tej autorki można znaleźć na 

6 komentarzy:

  1. Opowiadanie naprawdę spodobało mi się. Lekkie, ciekawe, chętnie przeczytałabym początek ale niestety link nie odsyła mnie tam, gdzie powinien, a wpisując adres też nie mogę znaleźć bloga. Cóż, trudno się mówi.
    Ale chciałam też zauważyć, że mój marcowy tekst na Piszę, bo lubię wciąż nie został opublikowany, a wysłałam go dwudziestego.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tekst już został opublikowany, bardzo przepraszam za opóźnienia.
      A jeśli chodzi o link - na pewno nie działa? U mnie wszystko gra, więc radziłabym może wpisanie w google.

      Usuń
  2. Link działa prawidłowo, zapraszam do czytania i bardzo dziękuję halskiej. za publikację ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podobało. Jest lekkie, przyjemne i ciekawe ;). Ma też nutkę czegoś takiego... tego czegoś, czego brakuje mi w tych wszystkich opowiadaniach, w tym i moich. Gratuluję autorce zaciekawienia mojego wybrednego nosa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uniżenie dziękuję, wszak jeden uśmiech czytelnika jest bezcenny - po to piszę. A, no i także po to, żeby nie eksplodować słowami w niezamierzonym kierunku, bo będą straty w cywilach.

      Usuń

Obserwatorzy

Layout by Yassmine