Prozaicy to blog, na którym organizowane są konkursy literackie, od czasu do czasu pojawią się różne porady dotyczące pisania, wskazówki albo recenzje, felietony, reportaże. Blog ma na celu nie tylko popularyzowanie wśród młodych osób czytanie książek, ale też zachęcanie do tworzenia własnych opowiadań i powieści, które w przyszłości mają szanse pojawić się na domowych biblioteczkach.
Kontakt: E-MAIL: PROZAICY@VP.PL oraz FACEBOOK: TUTAJ

Babiarze


Artykuł zaczynał się niewinnie, ale potem było dużo gorzej. To znaczy, taki był plan, bo tekst dopiero miał powstać, a na razie kształtował się w jej wyobraźni jako spis słabych stron serwisu, punkt po punkcie. Paulina w zamyśleniu wyjmowała z lodówki sałatę, mozarellę i pomidory. Posypie to wszystko bazylią, jak nie zapomni – ostatnio tak się zamyśliła, że dopiero jedząc posiłek odkryła sporą ilość rozmarynu w sałatce.

Zmiecie z powierzchni tę medialną wydmuszkę, a przy okazji złapie trochę zupełnie nowego targetu, takiego ze sfer zainteresowanych nowymi zjawiskami w necie. Dwa w jednym, no bo przecież to niemożliwe, żeby naprawdę…


A, pewnie że niemożliwe. Cztery babki, co to niby jest? Damska wersja muszkieterów? Kpina. Zielone kompletnie w biznesie internetowym, bez doświadczenia, kasy, znajomości. I niby im się udało rozbujać portal tak, że robił się coraz większy szum?

Sprawdzi dokładnie o co takie halo, przyda się jej nowy, soczysty tekst i kilka ostrych opinii, puszczonych zaraz w świat.

Zresztą, dobrze by jej zrobił taki artykuł, odpręży się po tym paskudnym dniu. Znowu chlapnęła w porannym programie coś o tej głupiej jak but piosenkareczce z wielkim cycem, tamta jak zwykle nie zrozumiała i odpowiedziała nie na temat, nawrzeszczały na siebie, aż zrobił się straszny dym na plotkarskich portalach.

Paulina Papuzińska, naczelna serwisu masakra24.pl, oferującego najnowsze, elektryzujące doniesienia z życia mniej lub bardziej wygasłych gwiazd polskiego szołbiznesu, postanowiła zrelaksować się i prześwietlić tę bańkę sieciową, o której ostatnio robi się coraz głośniej – takie komentarze widziała oczami duszy, gdy z furią kroiła pomidora.

- Auużeszty no – syknęła, poirytowana, gdy kolejny raz drasnęła się w palec tępawym nożem. – W tym domu naprawdę brakuje… ostrzałki – powiedziała na głos. I westchnęła.

Kolejny wieczór z sałatką i butelką wina. No dobrze, robiła tę sałatkę tylko po to, żeby nie pić na pusty żołądek (paczka wypalonych slimów chyba się nie liczy do dziennego menu), pod nowe buty (setne chyba, no naprawdę powinna się powstrzymać!), na wenę twórczą i tak dalej.

Zakleiła palec plastrem, dolała do pustego kieliszka nieco wina, notując w pamięci, że ten bułgarski - dość tani cabernet - jest nawet w porządku, po czym zasiadła do laptopa. Pusta kartka nigdy nie groziła PP, jak ją ochrzciły media. Od wielu lat serwisy informacyjne (głównie o zabarwieniu plotkarskim i zajmujące się ogólnie pojmowaną kulturą) były jej pełne.

Najpierw przed laty w telewizji publicznej prowadziła z ukochanym mężem program o filmach, później on klasycznie się ześwinił, puścił ją w trąbę i wyjechał do Stanów, więc w prywatnej stacji zajęła się plotkarskim światem. Trzeba z czegoś żyć - polityka jej nie interesuje, gospodarka nudzi, a sport usypia. Prowadzenie portalu związanego z celebrytami i plotkami było naturalną konsekwencją wcześniejszych wyborów zawodowych Pauliny. Do tego udało jej się pisywać całkiem udane felietony w kilku czasopismach, a także bardzo popularny blog, plus dwie książki na koncie. Ostry język, złośliwy, ale dowcipny styl komentowania rzeczywistości, połączony z drapieżnym wizerunkiem i rzetelną wiedzą o świecie rozrywki wszelakiego rodzaju. Cała ona.

Plus cztery ściany i cisza. Machnęła ręką, zniecierpliwiona. Nie użalać się, działać. Trzeba sprawdzić, o co tyle hałasu.

Zaraz, gdzie to się zaczęło, może tam jest jakiś smaczek? – Zapytała samą siebie, klikając z zapałem – może tam są pieniądze jakiejś persony non cokolwiek albo na przykład… to wszystko jest jakimś żartem agencji reklamowej? – zastanowiła się głośno. Przejrzała kilka entuzjastycznych, pochwalnych wręcz artykułów, kilka branżowych opinii, niestety głównie pozytywnych.

Nie, nie, nie o to jej chodziło. Dopiła zawartość kieliszka, zagryzła serem i rozprostowała kark. Zacznę od początku, pomyślała. Może będę zwykłą babeczką, nudzącą się przy kompie, taaak. Pstryknęła z radością palcami. Wściekłą, bo jakiś palant ją zostawił, albo taką, co dopiero planuje randkę z jakimś gorylem.

Może strona się zawiesi?

Weszła na główną stronę portalu, uśmiechnęła się sarkastycznie, widząc grafiki super przystojniaków. Szybko założyła konto użytkownika i dopiero wtedy zaczęła się rozglądać po funkcjach serwisu.

Portal był podzielony na działy: Z WIDZENIA, Z OPOWIEŚCI, LEPIEJ NIŻ CHCIAŁAŚ, najwyraźniej odpowiadające na pytanie widniejące na górze strony - ZNASZ GO?

Kliknęła na ostatni dział i pojawiła się lista pytań z oknami zawierającymi gotowe podpowiedzi. Postanowiła po kolei przejść przez kolejne punkty, na przykładzie tego wulkanu intelektu, kretyna, z którym ostatnio umówiła ją siostra. Idiotka – pomyślała nieżyczliwie – i ona, i ja.

Randka w ciemno? Cóż za absurdalny pomysł, to nie mogło się udać. Facet niby na poziomie, ale najpierw wybrał film z serii „idzie głupek i strzela”, a później usiłował zaimponować jej cholernie drogą knajpą z niespecjalnie smacznym sushi. Najzwyczajniej w świecie odbiło mu, bo ona była z telewizji, a ludziom tak właśnie czasem odbija, wariują i w sumie nawet była już do tego przyzwyczajona. Przez ponad godzinę z kamienną twarzą słuchała, jak nieszczęsny bufon rozprawiał o historii sushi z obsługą lokalu, a kolejne potrawy systematycznie wylatywały mu z pałeczek podczas gestykulacji. Swoją drogą, te biedne bambusowe pałeczki trzymał jak łopatę, nic więc dziwnego, że kawałki surowej ryby z dodatkami co chwilę lądowały na jego jedwabnych spodniach. Po wykładzie o japońskiej kuchni przeszedł do wyliczania domowych obowiązków, którym udaje mu się sprostać, mimo że już się wyprowadził od rodziców. Na przykład bardzo lubi w wolnych chwilach układać skarpetki, to ważne żeby mieć system według kolorów i okazji.

Tu bardzo wyraźnie dotarło do niej, że ma do czynienia z pedantem, a takich nie cierpiała, sama będąc klasyczną bałaganiarą.

Szalenie pretensjonalny, pomyślała z niechęcią. W końcu jego monolog się urwał, gdy odkrył, że ludzie siedzący przy sąsiednim stole robią im zdjęcia telefonami komórkowymi. Wtedy wyjął z kieszeni gładko wyprasowaną chustkę i do końca wieczoru z miną cierpiętnika powoli czyścił spodnie. Ona zapytała, czy mu smakowało, bo chciała zachować jakieś pozory, ale usłyszawszy burknięcie, że nie wie czym to się spierze, po prostu wstała i poszła sobie. Po drodze kupiła kawałek pizzy z kapiącym sosem.

Przez takich jak on, coraz rzadziej się umawiam, stwierdziła w duchu.

W ramach testu do artykułu poszukam go w tym serwisie, bo skoro to taka świetna partia, to może jakaś babka go opisała?...

Pytania portalu dotyczyły zarówno wyglądu, jak i innych cech poszukiwanego, łącznie z detalami natury intymnej. Spodobało się jej również to, że do listy wyboru mogła dodawać własne pomysły, choć od razu pojawiała się informacja, że każda jej propozycja przejdzie przez weryfikację serwisu.

Nie ufają mi, baranki, słusznie – pomyślała.

Wypełniła wszystkie pola na odpowiedzi i kliknęła na szukaj.

Na pewno niczego nie znajdzie albo się zawiesi, pomyślała z satysfakcją i postanowiła zrobić sobie jeszcze kanapki, bo zgłodniała od całej tej operacji śledczej.

Krojąc kiełbasę jałowcową zastanawiała się, ilu może być w tym kraju gnojków, mających obsesję na punkcie sortowania skarpet i wyprasowanych chusteczek do nosa. Miała szczerą nadzieję, że niewielu.

Wróciła do pokoju z talerzem, pogłaśniając radio, bo leciał fajny kawałek, stare funky. W tańcu ugryzła kanapkę i poczuła, jak staje jej w gardle. Na ekranie laptopa jak byk widniała informacja, że system znalazł 1 kandydata pasującego do Twoich kryteriów. O rany.

Kliknęła, zaczęła czytać opis i przez głowę jej przeleciało, że gdyby nie blond loki i krótka fryzura, to by się jej włos zjeżył, zdecydowanie tak.

Obłędnie dba o porządek. Ciągle opowiada o skarpetkach, to obsesja… dałam mu higieniczne to się obraził i powiedział że woli swoje wyprasowane… chyba szuka mamy albo służącej…

Zjechała na dół strony i zobaczyła rysunek, szalenie podobny do…

Wypiła wino z kieliszka do końca i odetchnęła. No dobrze, będzie uczciwa i napisze, że rzeczywiście portal znalazł jej tego głupka. I co teraz?

Acha. POLECASZ / ODRADZASZ? – WYBIERZ I UZASADNIJ. Kliknęła w ODRADZASZ. A co, pomyślała, nie będę sobie żałować.

Pół godziny później oderwała się od laptopa, z uśmiechem i jakby lżejsza o kilka niezbyt fajnych wspomnień. Dziewczyny muszą trzymać się razem i dzielić opowieściami.

- Cholera, to ma sens, ale może to był przypadek? Szczęśliwy traf? – Pomyślała na głos. Nie może tak tego zostawić, trzeba sprawdzić. Podobno portal działa już dwa miesiące i codziennie pojawia się sporo nowych opisów i rysunków. Właśnie, a jak działa ten portret pamięciowy? Tylko czyj? Może byłego męża? Ten skurw… uff wdech i wydech.

- Uff tylko spokojnie, po prostu go tu sprawdzę, spokojnie…

Kliknęła na dział GALERIA BABIARZY i wybrała część NARYSUJ.

- Ale jak, przecież nie umiem – zdziwiła się. – Acha - zauważyła niżej formularze z rozwijanymi listami wyboru, ale nie słownych określeń, tylko przykładowych rysunków nosów, oczu, ust.

Wybierała kolejne elementy twarzy, a w oknie obok system od razu wstawiał je w rysunek, powoli tworząc portret delikwenta.

- Tu cię mam, bratku – Paulina przyjrzała się krytycznie swojemu dziełu. – No, nawet jesteś podobny, kurza twoja mać. Teraz kilka słów opisu…

Wypełniła kilka pól, wpisując cechy charakterystyczne byłego męża: skąpy, wulgarny, pozer, owija piloty TV w folię bo się boi zarazków. Kliknęła na szukaj i rozejrzała się za kieliszkiem i butelką wina, która stała nieopodal. Szczodrze sobie dolała i spojrzała na monitor. Ku przestrodze dla biednych, naiwnych dziewcząt.

Twój rysunek pasuje do kandydata nr… potwierdź lub przypisz do innego… wyszukaj.

Niemożliwe, przetarła oczy. Jak to, ta kanalia też tu jest?

Obiecywał zostawić żonę… Piloty do telewizora i klawiaturę od komputera pakuje w folię… panicznie boi się bakterii i zarazków… nigdy nie proponuje że sam zapłaci rachunek…

- Ożesztyku… - wyrwało się jej z warknięciem. - Ta żona to ja. Co za typ!...

Musiała nieco zweryfikować plany dotyczące artykułu. Portal Babiarze.pl działa, i to jak!

Resztę powieści "DEKAEFIANKI" można przeczytać na www.gadkaszmatkanabis.blogspot.com

Anna Rymaszewska-Dybała


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

Layout by Yassmine