Parafrazując frazę z tylnych okładek
bardzo znanej serii książek fantastycznych, swoją prezentację
rozpocznę tymi słowami: Jeśli sądzisz, że w dobie komputerów
sztuka pisania listów zanikła, to niezawodny znak, że nie jesteś
romantykiem. Bo tylko romantyk zrozumie, co takiego urzekającego
może być w zwykłej kartce papieru.
Ale kim tak naprawdę jest romantyk? Nie
tylko wieszcze, nie autorzy z przełomu osiemnastego i
dziewiętnastego wieku. Romantyk to człowiek uczuciowy, który
potrafi dostrzec piękno w najdrobniejszych rzeczach i najczęściej
tęskni do tego, czego w życiu nie poznał albo co w ogóle nie
istniało. Tacy ludzie dalej chodzą po świecie. I niektórzy z nich
dalej piszą listy.
Myślę, że każdy człowiek choć raz w
życiu miał okazję napisać list. Czy to taki do świętego
Mikołaja, czy to taki z przymusu na zadanie domowe, czy urzędowy.
Ja miałam jeszcze przyjemność napisać list do przyjaciela tak po
prostu, bo mieszka daleko i stwierdziliśmy, że może to być
ciekawe doświadczenie. I tak zostało, piszemy do siebie raz w roku
na Święta. A przyznam, że niewiele jest przyjemniejszych uczuć
nad to, kiedy otwiera się kopertę zaadresowaną piórem.
Sztuka pisania listów jest rzeczywiście
sztuką. Każdy taki jest wynikiem jakiegoś artyzmu, który pochodzi
z głębi duszy człowieka. Bo papier jest cierpliwy, więc
pamiętniki przetrwały, a listy są czymś tak bardzo osobistym i
romantycznym, że to niemożliwe, żeby sztuką nie były.
Od dawna miano świadomość na temat
intymności listów. Owszem, były i dalej są listy urzędowe, te
poważne, albo liściki krótkie, zwięzłe, tylko z miejscem i datą.
Ale są jeszcze inne liściki – te zmięte w małe kulki, rzucane
na ławkę koleżanki, te większe, obszerniejsze, pisane na pięknej
papeterii, dodatkowe perfumowane. Takie urastają do rangi
literatury.
Powieści epistolarne, czyli takie
składające się właśnie z listów bohaterów do siebie nawzajem,
z fragmentów pamiętników, były najbardziej popularne wtedy, kiedy
narracja trzecioosobowa, wszystkowiedząca, nie była jeszcze tak
popularna. I tak pisał Monteskiusz na początku osiemnastego wieku i
teoretycznie skończyło się w ostatnich latach dziewiętnastego
wieku, na bardzo popularnym utworze Brama Stockera - „Draculi”.
Pisał jeszcze Dostojewski, pisała Austen, pisał Rousseau.
Najbardziej znaną powieścią tego typu
jest zdecydowanie wspomniany przeze mnie już „Dracula”, ale też
„Cierpienia młodego Wertera” napisane przez Johanna Wolfganga
Goethego. Opisywane są w nich przeżycia właśnie młodego Wertera,
który w korespondencji do swojego przyjaciela opowiada o własnej
egzystencji, swoich perypetiach – głównie miłosnych. Takie
rozwiązanie pozwala przede wszystkim na dogłębne poznanie uczuć
bohatera, co było najważniejszym elementem w romantycznych
utworach. List nie jest obiektywny – jest swoje rodzaju
powiernikiem. Papierowi łatwiej się przyznać – dlatego tak
świetnie się mają pamiętniki – i przez papier łatwiej się
przyznać. Właśnie z tego powodu listy są taką skarbnicą wiedzy
na temat przeżyć wewnętrznych.
Ta romantyczna sztuka pisania listów ma
to do siebie, że przymiotnik „romantyczny” nie odnosi się tylko
do epoki. Te najsłynniejsze aktualnie listy z dalekiej przeszłości,
te pisane w średniowieczu, przed naszą erą czy jeszcze później
długo na przestrzeni wieków, są romantyczne, bo są tajemnicze. W
wiekach średnich powinno się pamiętać o śmierci, a nie wysyłać
listy miłosne, powinno się zamartwiać życiem, a nie potajemnie
kochać się w kimś, w kim się za nic nie powinno. W antyku też
miało się namiętne emocje do drugiej osoby, choć trudno to
udowodnić – bo list był tylko dla jednej, jedynej osoby, bo nie
nigdy nie miał wpaść w niepowołane ręce, bo się go niszczono,
byle tylko zachować sekret. Od zawsze na zawsze.
Inną formą listów miłosnych są,
można powiedzieć, że wiersze. I choć nazywają się inaczej i do
innego należą gatunku literackiego, to zamysł był ten sam. Adam
Mickiewicz nie napisał „Do M***”, żeby pochwalić się swoimi
umiejętnościami, tylko żeby dać upust emocjom, które –
najprawdopodobniej – żywił do swojej ukochanej acz niedostępnej
dłużej Maryli. Z jakiegoś powodu autorzy dedykują wiersze, a te
choć nie są wysyłane bezpośrednio do adresata, to jednak są
adresowane.
Wspomniałam wcześniej o Werterze, który
w listach przyznawał się do każdego uczucia, jakie w sobie
przeżywał – ani jedna emocja nie wydawała się mu być błahą
czy nieistotną, tak bardzo wpasowując się w rysy romantyzmu. I
choć mogłoby się wydawać, że im bliżej naszych czasów, tym
gorzej ma się ten kunszt, to jednak wydaje mi się, że nie jest to
do końca prawda. Listy są ponadczasowe i przetrwają jeszcze długo
w formie papierowej – nawet w dobie komunikatorów, maili,
esemesów.
Ja wciąż piszę listy, a właściwie kaligrafuję. Mam kilku znajomych, z którymi regularnie koresponduję i mimo tego, że mamy do siebie maile, to jednak nadal piszemy listy tradycyjne.
OdpowiedzUsuńKochani, zapomnieliście dodać jeszcze do listy jeden z największych epistolarnych klasyków, czyli "Niebezpieczne związki" Laclosa :)
OdpowiedzUsuńPodobnie jak Magdalena wyżej, ja także wciąż piszę tradycyjne listy, pomimo zachowania korespondencji mailowej, bo nie ma to jak szelest kartek pod łapkami :)
Pozdrawiam,
Olga
WielkiBuk.com
Z młodzieżowych książek powieścią epistolarną jest "Yellow bahama w prążki" Ewy Nowak ;)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o papierową korespondencję, to w tym roku rzuciłam wśród koleżanek z liceum pomysł, by wysyłać sobie kartki świąteczne. To niesamowite uczucie gdy dostanie się kartkę lub kopertę, która jest zaadresowana właśnie na Ciebie i nie jest to wyciąg z banku ;)
Pozdrawiam
Monika