Pierwsza zasada Podziemnego Kręgu to nie rozmawiać o Podziemnym Kręgu.
Opowiada o… ludziach. Życiu. Cierpieniu. Odwadze. Akceptacji lub jej braku. Opowiada chyba o wszystkim, co może wydawać się istotne. O walce, oczywiście, i o śmierci także. O tym, jak w każdym z nas siedzi ktoś inny, druga osoba, która chce wyrwać się, przejąć ster, być na wierzchu. Egzystować. Bo kto nie miał kiedyś ochoty po prostu… nie być sobą? Choć na chwilę!
Cała akcja toczy się wokół narratora. Bezimiennego
mężczyzny, albo mężczyzny z wieloma imionami. To jest Art, to jest Paul, to
jest David. I ten Terry cierpi na bezsenność. Nie śpi nigdy, bo nawet gdy śpi,
kiedy nie kontroluje nad własnym ciałem – żyje, funkcjonuje. Chodzi, prowadzi
kluby walki, robi mydło i wysadza budynki. Ale ten mężczyzna to Tyler Durden.
To twoje
życie i kończy się ono z każdą minutą.
Narrator chodzi na różne spotkania, na grupy
wsparcia. Bo to pomaga mu zasnąć i wypłakać się, kiedy twarz ma schowaną
pomiędzy cyckami Wielkiego Boba. Kiedy patrzy na ludzi, którzy umierają. A
wszystko kończy się, kiedy spotyka Marlę Singer. Bo on nie może płakać, gdy Marla – ta oszustka! – patrzy, przygląda się.
Zabierz mu
gniazdo
Cały świat
jest mu domem
Twój zawód
to żyć
Trudno powiedzieć o jakiejś typowej akcji. Owszem,
jest ona – kiedy nie wystarczają grupy dla osób z rakiem jąder albo z
pasożytami mózgu, bohater przystępuje do klubu walki. Bije się z innymi.
Dostaje po mordzie, krwawi, cierpi, poznaje Tylera. I chce, żeby cały świat
stoczył się na dno. W klubie walki zmienia się z człowieka z mieszkaniem pełnym
przypraw a bez jedzenia, pracą, w białej koszuli i krawacie, z meblami z IKEI w
kogoś zupełnie innego. W kogoś, kto wie, co zrobić z koncentratu soku
pomarańczowego albo żwirku dla kota.
Z
wystarczającą ilością można mydła wszystko wysadzić.
„Fight club” można albo pokochać, albo
znienawidzić. Albo nie znaleźć nic w książce pełnej brutalnych opisów, w
książce, jak może ktoś powiedzieć, bez przesłania. Albo uważać, że jest ona
bezsensowna i napisana tylko dla nastoletnich buntowników. Można też jednak
zauważyć, że „Podziemny Krąg” to nie tylko bijatyki, sikanie do posiłków czy
robienie mydła, ale także utwór, gdzie widać wolność. Tylko że tą wolność
trzeba zauważyć. To dla ciebie albo gniot, albo arcydzieło.
Rzeczy,
które posiadasz, w końcu zaczynają posiadać ciebie.
Palahniuk jest oryginalny. Jest obrzydliwie
oryginalny. Z czegoś zwykłego stworzył całą historię, całe opowiadanie o alter
ego człowieka. Podoba mi się. Podoba mi się styl, podoba mi się pomysł,
wykończenie. Podoba mi się, jak ze zwykłego klubu walki powstaje „Operacja
Masakra”, jak ludzie mogą uwierzyć we wszystko, co jest ładnie podane.
Palahniuk napisał o bijatyce, jaką człowiek musi przeprowadzić sam z sobą. O
tym, że człowiek nigdy nie uderza kogoś, kogo nie zna, bo bije się siebie,
swojego ojca, brata, matkę.
Chcę,
żebyś mnie z całej siły uderzył.
I tak to się wszystko zaczyna.
halska.
Ciekawa recenzja, nie powiem, na pewno zachęca do przeczytania książki. Ale to trochę irytujące, że co rusz pojawiają się tu nowe recenzje, a rozwiązania konkursu (które miało być na początku lipca) nadal nie ma i nie wiadomo kiedy będzie...
OdpowiedzUsuńA ja chciałam zapytać, czy będzie można przeczytać opowiadania, które zajmą miejsca na podium w konkursie o Adamie?
OdpowiedzUsuńKłaniam się,
pieriestrojka
Podpisuję się pod pytaniem :)
UsuńBędzie można - zostaną one opublikowane tu, na Prozaikach.
UsuńChciałabym przeczytać tę książkę, ale oglądałam już film. To jeden z moich ulubionych i byłam pod tak wielkim wrażeniem, że szczerze wątpię, czy i książka zafunduje mi ponowne. W końcu najbardziej powalający jest szok związany z zakończeniem.
OdpowiedzUsuńZakończenie w książce jest inne niż w filmie. Ale o ile dobrze się orientuję, sam Palahniuk powiedział w którymś z wywiadów, że twórcy filmu wymyślili ciekawsze i lepsze zakończenie niż on sam. :) Co oczywiście nie znaczy, ze książka jest gorsza. Chuck ma taki styl, że naprawdę wiele kwestii w ekranizacji było żywcem wyjętych z powieści. :)
UsuńOczywiście, że warto czytać książkę. Nie ma się nawet co zastanawiać. Fight Club jest wspaniałą lekturą i koniecznie trzeba po nią sięgnąć.
UsuńSwoją drogą też jestem ciekawa rozwiązania konkursu, chociaż nie brałam w nim udziału.
Hej. Słuchajcie, mam pytanko odnośnie ustawiania grafiki na BlogSpot. Ja również uciekam od Blog.Onet.pl, bo już nie mogę z tym wszystkim wytrzymać. Z tego, co zauważyłam, bardzo ładnie sobie poradziłyśmy z ustawieniem własnej grafiki i tak dalej, chociażby patrząc na nagłówek :)
OdpowiedzUsuńByłabym wdzięczna za jakiekolwiek wskazówki, naprawdę. Pozdrawiam serdecznie,
Spiit /nienarodzony-aniol.blogspot.com
nie chce poganiac, chce tylko wiedziec, jak idzie sprawdzanie prac konkursowych?
OdpowiedzUsuńMinęły dwa miesiące od terminu, do którego wolno było nadsyłać opowiadania. Czy to aby nie za długi czas na sprawdzenie zaledwie 10 prac?
OdpowiedzUsuńBo to wszystko śmiechu warte.
OdpowiedzUsuń