Prozaicy to blog, na którym organizowane są konkursy literackie, od czasu do czasu pojawią się różne porady dotyczące pisania, wskazówki albo recenzje, felietony, reportaże. Blog ma na celu nie tylko popularyzowanie wśród młodych osób czytanie książek, ale też zachęcanie do tworzenia własnych opowiadań i powieści, które w przyszłości mają szanse pojawić się na domowych biblioteczkach.
Kontakt: E-MAIL: PROZAICY@VP.PL oraz FACEBOOK: TUTAJ

Szkoła pisania w pigułce


 Gabriel García Márquez powiedział, że człowiek uczy się pisania, pisząc. Ja dodam, że człowiek uczy się pisania przez cały czas – nie można powiedzieć: tak, umiem pisać, jestem mistrzem w tym, co robię. Każdy o tym wie. Ja, ty, Stephen King i Palahniuk też to wiedzą. To dlatego każdy pisarz – a mówiąc w tym tekście “pisarz”, mam na myśli każdego, kto sięga po coś do pisania i po prostu pisze – tak chętnie czyta poradniki i tak chętnie sam je tworzy. 
 
Ale Diane Doubtfire powiedziała też, że podręcznik nie dostarczy ci ani talentu, ani determinacji, ale warsztat to zupełnie inna sprawa. To dlatego najpierw należy skupić się na ćwiczeniu i rozwijaniu swojego talentu, a dopiero później na poradnikach. Teoria może się przydać tylko wtedy, kiedy zaczniemy praktyki. 

Krzysztof Mroziewicz, znany dziennikarz, komentator “Polityki”, były korespondent wojenny i wykładowca Wydziału Dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, napisał książkę “Dziennikarz w globalnej wiosce”. Jej treść skupia się, oczywiście, na dziennikarstwie jako takim. Na początek Mroziewicz mówi o tytułowej “globalnej wiosce” - o tym, że za sprawą rozwoju technologii, świat stał się mały. Dzisiaj, pisząc o Azji, nie jest to aż tak egzotyczne, jak było sto lat temu. Później omawia różne gatunki dziennikarskie, a na samym końcu umieścił rozdział zatytułowany “Szkoła pisania”. I to właśnie wszystko to, co tam wyczytałam, chciałam Wam jak najdokładniej streścić. Zresztą, całą książkę serdecznie polecam każdemu – nie tylko tym, którzy chcą swoją przyszłość związać z dziennikarstwem.

Zanim jednak przejdę do tych typowych rad i wskazówek dotyczących pisania, muszę przypomnieć o jednej małej, ale za to jak niezmiernie istotnej rzeczy – o notesie, którego nie zastąpi ani kamera, ani dyktafon, ani komputer czy inny cud techniki. Dziennikarz bez notesu? Nie ma takiego*. Ten zbiór kartek to archiwum każdego pisarza, które robi na zwykłym świstku papieru, na kawałku gazety, albo na serwetce (patrz: JK Rowling). Antoni Czechow ze swoim notesem się nie rozstawał. Hemingway napisał półtora tysiąca stron spostrzeżeń po podróży do Afryki. A choć podstawowym narzędziem pisarza/dziennikarza powinna być pamięć, to ta jednak jest czasem ulotna. Warto więc notować to, co nas otacza, czasem skrótowo, graficznie, czy bazgrząc na kolanie. Nigdy nie wiadomo, co się może przydać. Nigdy nie wiadomo, co nas może zainspirować. Bo nie można zapominać o tym, że tematy leżą na ulicy, a, jak każdy wie, ulice mogą być naprawdę bardzo długie.

Przed samą Szkołą pisania Mroziewicz przytacza kolejny cytat, tym razem Somerseta Maughamego: “Istnieją trzy reguły pisania powieści. Niestety nikt ich nie zna”. Wypowiedź tę uważam za niezwykle trafną. Nie ma przepisu na napisanie bestsellera. Ktoś może powiedzieć, że wystarczy stworzyć kolejną książkę dla młodzieży, gdzie główną rolę odgrywa fantastyczna postać, a wiodącym motywem jest oczywiście miłość. Ale ktoś może się nie zgodzić i uważać, że żeby książka okazała się bestsellerem trzeba umrzeć – i też będzie miał poniekąd rację.
Czytając te wszystkie poradniki – napisane na blogu literackim jednym czy drugim, na jakiejś stronie, takie wydrukowane, w gazecie albo usłyszeć rady od kogoś innego – są pomocne, oczywiście, że tak. Ale, jak już powiedziała Doubtfire, należy ćwiczyć, żeby czegoś się na uczyć. Każdy ma swój własny, niepowtarzalny styl, który powinno się szlifować. To trzeba poczuć. A nuż jakaś zasada okaże się głupia? A nuż zrobicie na przekór radom Mroziewicza czy Palahniuka i napiszecie zupełnie na odwrót? A nuż wyjdzie Wam to na dobre?

Zaczynając pisać, trzeba wiedzieć, co się chce napisać. Pewnie, są techniki, które mówią, że po prostu należy ułożyć pierwsze zdanie, a potem już nie myśleć, tylko przepisywać to, co siedzi nam w głowie czy w sercu. Ale jednak powinien być temat, a temat należy określić jednym słowem, dwoma, ewentualnie krótkim zdaniem. Dlaczego? Bo tak jest łatwiej i mamy większe pole do popisu. Pamiętajcie też, że motyw wyjściowy może być jakikolwiek. Tematy leżą na ulicy – dziewczyna w dżinsach, stojąca na przystanku, może być równie ciekawa co francuski minister rolnictwa. Ponadto warto planować. Nadać postaci imię, zakreślić jej ogólny charakter (który powinno się zarysować w trakcie akcji powieści i powoli pokazywać, bo czytelnik sam lubi się domyślać jej cech), znać jej dokładny życiorys, może szkicować poszczególne sceny. Jeden pan bawił się też w przesuwanie figurek bohaterów na makiecie domu.

O narracji mówiłam już w innym tekście, do którego teraz pozwolę sobie Was odesłać - “Kilka rad dla początkujących, kilka tricków dla bardziej wprawionych”. Tutaj nadmienię tylko, że pisząc w pierwszoosobowej jest łatwiej, ale wątek musi być tak zaplanowany, żeby “ja” nie siedziało bezczynnie. Zresztą, jedna jedyna postać w narracji trzecioosobowej jest tak samo niewygodna i to z tego samego powodu.

Nie opisywać czegoś, czego się nie widziało i nie doświadczyło. Brak wiarygodności jest zabójstwem książki*. Zasada stara jak świat, zasada niesamowicie prawdziwa i taka, której za wszelką cenę nie powinno się łamać. Niewiele osób nam nie uwierzy, jeśli napiszemy, że Polska leży w Azji. Niewiele osób nam uwierzy, jeśli napiszemy, że w Afryce wszyscy noszą Rolexy. Już więcej ludzi może się nabrać, kiedy powiemy, że pająki trzyma się w akwarium a nie w terrarium, bo nie wszyscy się muszą znać na pająkach. Należy jednak pamiętać, że błąd to błąd, a ten dodatkowo najczęściej wynika z naszego lenistwa. Nie trzeba się więc obrażać, kiedy ktoś zwróci nam uwagę na tą niby małą, głupią, nieistotną nieścisłość w tekście. Dla kogoś wcale nie musi być nieistotna, a może sprawić, że my – jako autorzy – stracimy zaufanie czy szacunek w oczach czytelnika.
Nie pisz o czymś, czego nie znasz – trochę trudne. Nigdy nie widziałam moich rodziców pijanych, ale chcę napisać o pijaństwie w rodzinie. Nie wiem, jak to jest, kiedy twój najstarszy brat ginie w wypadku samochodowym, ale jednak chcę, żeby mój bohater tego doświadczył. Nigdy się nie całowałam, ale ta Marysia w moim opowiadaniu to taka ździra jest, że robi wszystko z każdym gdzie się tylko da. W porządku. Więc pisz. Ja w takiej sytuacji radzę po prostu być niesamowicie uważnym. Może pytać, może czytać dodatkowo.

Mroziewicz jeszcze mówi w swojej książce o tym, że ważne jest miejsce do tworzenia. Że nie należy szukać głupich wymówek. Że rozdział pierwszy najlepiej zacząć od charakteru konfliktu, ale nie kończyć go w nim, bo przecież straci się czytelnika. Że każdy bohater ma swój własny sposób mówienia, ale dialog “odpisany” z życia jest w powieści nie do zniesienia. Że warto wpleść w treść wątek intrygi i co ważne: nie należy w retrospekcji opowiadać czegoś, co jest nośne i co może być opowiedziane bezpośrednio*.

Pisałam wcześniej o tym, że należy szlifować swój styl. Jasne. Nie powinien on być nasiąknięty stylem kogoś, kogo książkę akurat czytamy. Nie należy inspirować się żadnym pisarzem, bo zamiast książki XYZ wyjdzie nam podróbka książki ZYX. No i trzeba unikać jak ognia generalizacji. Nie piszmy “piękna dziewczyna”, tylko piszmy tak, by to czytelnik pomyślał “piękna dziewczyna”.
Hitchock powiedział, że “dramat jest życiem, z którego wycięto nudne fragmenty”, ale w tym naszym dramacie czy powieści nie możemy narzucać opinii – ona odstrasza czytelników i psuje książkę, która ma przecież dostarczać rozrywki, a nie moralizować.

A na koniec – na koniec powiem jeszcze, że opowiadanie o pisanej przez nas książce psuje tę książkę, ale ważne jest dzielenie się już gotowym tekstem z innymi pisarzami. Czytaj na głos, daj tekstowi odetchnąć. Jeśli masz wątpliwości – wyrzuć (If in doubt put it out). I pamiętaj, że pisarz nigdy nie jest dobrze wynagradzany.

* Krzysztof Mroziewicz, “Dziennikarz w globalnej wiosce”, wyd. WSiP, 2004 rok


halska.

8 komentarzy:

  1. W sumie to chciałam bardzo podziękować halskiej za napisanie o błędach frazeologicznych. Tak się składa, że na dzisiejszym teście gimnazjalnym musiałam rozwiązywać zadania z tym związane, jak i również napisać krótką notatkę do internetowej poradni językowej w sprawie błędu we frazeologiźmie, o który chce zapytać. Przytoczyłam 'niech mnie gęś/kaczka kopnie', w głowie mając twoje słowa ;) Dziękuję Ci za to, podejrzewam, że sama bym nic ciekawego nie wymyśliła, haha. Mam nadzieję, że będzie full punktów ;D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę! Bardzo się cieszę, że mogłam pomóc - miło wiedzieć, że na coś się to wszystko przydaje! :)

      Usuń
  2. "Niewiele osób nam nie uwierzy, jeśli napiszemy, że Polska leży w Azji. Niewiele osób nam nie uwierzy, jeśli napiszemy, że w Afryce wszyscy noszą Rolexy". - myślę, że właśnie sporo osób nam w to nie uwierzy... I chyba o to Ci chodziło, biorąc pod uwagę kolejne zdanie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że tak. Przepraszam za niedopatrzenie z mojej strony (jak to jest, że się przegląda tekst osiemnaście razy, a dalej takie głupoty zostają? :) ), i wielkie dzięki za uważne czytanie i zwrócenie uwagi.

      Usuń
    2. Nie ma za co:) Czasami takie niedopatrzenia się zdarzają.

      Usuń
  3. Na studiach polecali nam tę książkę. Myślałam, że ją wykorzystam do pracy licencjackiej, ale zmieniłam temat... ale i tak mam zamiar ją kupić :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Po przeczytaniu tego poradnika, który po części jest również streszczeniem mam ochotę sięgnąć po tę książkę. Jestem ciekawa jej treści...


    I znów mam pytanie z innej beczki do Ciebie ;) Nie z czasownikami piszemy oddzielnie - to wiemy, ale jeśli np. chciałabym jakoś szczególnie (graficznie) zaakcentować nie przed czasownikiem, stworzyć mini grę wyrazową czy mogłabym wtedy między nie a czasownik dać myślnik? Np. w zdaniu: To dość specyficzna osoba, a specyficzne osoby mają to do siebie, że wyzwalają w nas (albo raczej nie-wyzwalają) kogoś, kim tak właściwie nie jesteśmy. Czy to nie-wyzwalają jest poprawne?


    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ciekawe pytanie. Sama szczególnie nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Myślę, że pisanie z myślnikiem nie będzie rażącym błędem, ale tutaj radziłabym Ci wybrać jak najbezpieczniejszą formę (nie wyzwalają) albo zwrócić się do Poradni Językowej - nie jestem znawcą w tych sprawach, oni tam z pewnością lepiej Ci doradzą. :)

      Usuń

Obserwatorzy

Layout by Yassmine