Prozaicy to blog, na którym organizowane są konkursy literackie, od czasu do czasu pojawią się różne porady dotyczące pisania, wskazówki albo recenzje, felietony, reportaże. Blog ma na celu nie tylko popularyzowanie wśród młodych osób czytanie książek, ale też zachęcanie do tworzenia własnych opowiadań i powieści, które w przyszłości mają szanse pojawić się na domowych biblioteczkach.
Kontakt: E-MAIL: PROZAICY@VP.PL oraz FACEBOOK: TUTAJ

Pijani



Czasami, idąc ulicą, możesz usłyszeć głośne okrzyki, równie głośno zachowujących się ludzi. Przechodzisz obok nich, do twoich uszu docierają wulgaryzmy, chwilę później wesołe wrzaski. Dopiero wtedy, kiedy oddalisz się od nich już wystarczająco daleko, ci jakby właśnie się zorientowali, że ktoś inny pojawił się w pobliżu, i wołają za tobą, zapraszając cię na „urodzinowego kieliszka”. Kiedy okaże się, że jesteś kobietą, to zamiast częstować cię słodkim winem, słodko skomplementują różne części twojego ciała. 


Kiedy scenę odtworzysz w myślach, dociera do ciebie fakt, że ci ludzie byli młodzi. Co więcej, byli bardzo młodzi. W wieku twojego brata, siostrzenicy, córki, sąsiada. W twoim wieku, w moim wieku. 
W takich chwilach się zastanawiam: co jest nie tak z tym światem? A potem dociera do mnie, że przecież nie ma nic złego w samym świecie. Zmieniam więc pytanie: co jest nie tak z nimi wszystkimi, z tą całą młodzieżą? 
Myślę sobie, że szpan, mówią, że wypas, słyszę, że fajny melanż. Trzeba być tolerancyjnym, mama powtarzała; nie mnie bawić się w sędzię. 
Ale uciekam, bo chyba nie warto być tam, gdzie ludzie rozmawiają tylko dlatego, że sami już siebie nie kontrolują. Uciekam, bo chyba nie warto być tam, gdzie każde dobre wspomnienie zaczyna się od piwa zamiast od snu i chęci przygody. 
Marzenia powinno się spełniać, bo się tego pragnie – tak sobie myślę; nie dlatego, że ktoś ma ochotę zabawić się w dorosłych. Za marzeniami powinno się gonić, bo to miłe – tak sobie myślę; nie dlatego, że jesteśmy rozochoceni i krew w żyłach bardziej gorąca. 
Ale staram się zrozumieć, chociaż próbuję. Niektórzy mogą być smutni, samotni, nieszczęśliwi. I szkoda, że nie potrafią wykrzesać z siebie trochę tej młodzieńczej siły, tej energii. Niektórzy mogą nie chcieć być gorszymi – ale dlaczego inni mają być lepsi? 
To normalne – tak mówią, o tym się czyta – że młodzież próbuje. Ja próbuję, ty też próbujesz. Ale „spróbować” nie znaczy „wpaść po uszy”. I trochę mi wstyd, i trochę żal, jak czasem patrzę na kumpli, jak czasem słucham, gdy opowiadają o tym, jak im minął weekend. 
Ja miałam w ręku książkę, oni butelki – a efekt był prawie identyczny. Też spotkałam na drodze wymyślonych przyjaciół, też czułam tak dużo emocji za jednym razem, też z czasem te wszystkie literki zaczęły rozmazywać mi się przed oczyma. 
Sęk w tym, że ja potrafiłam trafić kluczem do odpowiedniej dziurki. 


halska.

11 komentarzy:

  1. No i ich na drugi dzień męczył ciężki kac, a Ciebie miłe wspomnienia po lekturze.

    W stosunku do młodych i tych starszych pijących trudno się ustosunkować - wiadomo wzbudzają strach, wstręt i ciągle powtarzające się pytania "Dlaczego? Po co? Czy to konieczne?"
    Do alkoholu dochodzi marihuana, papierosy oraz cięższe dragi.
    Skąd to wszystko?
    Na początku pewnie próba uwolnienia się od problemów domowych (alkoholizm niestety nie oddziałuje tylko na pijącego, lecz na całą jego rodzinę), z domowych wynikają szkolne, ze szkolnych prawne i tak ląduje się na bruku.

    Potem życie zatacza krąg. Taka osoba zakłada rodzinę, a jej dzieci powielają schemat. Przez to na większość znajomych, którzy w wieku trzynastu lat byli normalni, w wieku piętnastu spotykamy pod sklepem, meliną czy innym tego typu miejsce.

    A że pracy nie ma (choć o dziwo na alko zawsze grosz się znajdzie) ludzie tacy nie mając zajęcia chleją na umór.
    Po książkę nie sięgną, bo po butelkę łatwiej, Sportu nie uprawiają, bo z picia lepsza faza,po jakimś czasie nawet odżywiać się normalnie nie mogą... a tego co nie robi jak on uważają za "lamusa", "mameję"... lepiej być porządną mameją, niż "równym" ohlejtusem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E, nie zgodzę się.
      Alkoholicy to nie tylko "żule" i "menele" pod sklepami. W dużej mierze to też właśnie pracownicy dobrze prosperujących firm, ich właściciele, dyrektorzy czy nawet osoby ze służb mundurowych. Wiąże się to jednak ze stresem i nerwami, nie umiejąc sobie z tym poradzić sięgają po środek, który ma im w tym pomóc, zaś alkohol dobrze sprawdza się w tej roli.

      Usuń
  2. Uważam że twoje myślenie jest dość stereotypowe. Chodzę do dobrego liceum, w szkole radzę sobie dość dobrze. Jestem raczej humanistą niż ścisłowcem, więc mogę się pochwalić piątkami z polskiego, historii. Poza tym mam dobre oceny z języków, biologii oraz chemii. Z fizyką i matmą sobie nie radzę, więc chodzę na korepetycje. Mam chłopaka i marzenia które chcę spełnić, uwielbiam czytać książki i poświęcam im dużą cześć mojego życia. Ale oprócz tego w sobotę zamieniam się w imprezowego zwierza. Lubię tańczyć, pić wódkę, palić papierosy i ten jeden wieczór w tygodniu po prostu się wyluzować. Nie jestem po alkoholu agresywna lub zdołowana, wręcz przeciwnie godzę się z ludźmi z którymi pokłóciłam się w ciągu tygodnia. Lubię wyjechać w wakacje czy na majówkę w jakieś ustronne miejsce, spędzić czas z przyjaciółmi na beztroskiej zabawie.
    Czy to sprawia że nie mam marzeń, perspektyw?

    Od gimnazjum nie spotkałam się z 'piciem dla szpanu' wielu z moich znajomych nie lubi alkoholu, bo ma słabą głowę czy po prostu nie lubi tego smaku. Nie uważam ich przy tym za tych 'gorszych', poza tym uważam że naprawdę da się bawić bez alkoholu.
    Do picia alkoholu według mnie trzeba dorosnąć i mieć poukładane w głowie. Nie chodzi mi tutaj o wiek, bo można znaleźć 30 latka który nie wie co to umiar, ani nie potrafi się zachować. Chodzi mi o mentalność ludzką. Skoro ktoś potrafi się dobrze bawić to wszystko jest dla ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że jest trochę stereotypowe, ale wiem, że to są stereotypy - moja dobra przyjaciółka też w sumie lubi się zabawić, a wcale nie jest taka zła.
      Sęk w tym, że są ludzie, którzy nie dorośli - jak sama powiedziałaś. I potem siedzą na schodach przed szkołą na moim osiedlu, krzyczą co sił w piersiach i tańczą do basów z auta. Ja naprawdę nie mam nic przeciwko ludziom, którzy idą do klubu, na prywatkę czy gdziekolwiek indziej. Skoro lubią, a umieją przy tym się zachować - bawcie się dobrze. :)
      Niektórzy po prostu (a to widzę, kiedy na przykład usłyszę, co ludzie na korytarzu mówią albo co wypisują na fejsie) się chwalą tym wszystkim i to jest według mnie smutne.

      Pozdrawiam Ciebie i Twojego chłopaka też, a jakże. :)

      Usuń
    2. Alkoholizm to nie tylko ciągłe picie na umór i stan ciągłego upojenia alkoholowego.
      Alkoholizm jest też wtedy, gdy raz w tygodniu, zawsze w ten sam dzień wypijasz chociażby kieliszek wina. Może wydawać się to dziwne i skrajnie niemożliwe, ale już takie drobne przyzwyczajenia są i prowadzą do pogłębiania się alkoholizmu.
      Kieruję te słowa w stronę zdania, że w sobotę zmieniasz się w imprezowego zwierza. Może to ja jestem na tym punkcie przeczulona, ale dość negatywnie podchodzę do alkoholu.
      Nie ukrywam, że mi samej zdarza się pić: wino do obiadu jest w moim domu rzeczą normalną, mój tata wino robi z winogron z naszego ogródka i co jakiś czas kupuje (lub dostaje od innych przedstawicieli i firm) różnego rodzaju alkohole, bo lubi poznawać ich nowe smaki.
      Jednak alkoholowi mówię nie za każdym razem, kiedy tylko mogę.

      I może odstraszę dalszymi słowami "bo to Kościół", ale współpracuję z Oazą Ruchu Światło-Życie, mój brat pochodzi z rodziny alkoholików i ostatnio robiliśmy sprawozdanie. Jest cztery miliony, powtarzam cztery miliony alkoholików w Polsce. Na prawie czterdzieści milionów to dużo, zważywszy, że każdy alkoholik (średnio) ma mniej więcej czteroosobową rodzinę (wiąże się to z wzmożonym popędem seksualnym po alkoholu). W przeliczeniu daje nam to szesnaście milionów osób. Według wyników ostatniego spisu ludności z 31 marca 2011 roku 38 i pół miliona osób.
      Szesnaście milionów to prawie połowa.
      Myślę, że w takim przypadku używanie stereotypów jest tu nawet nieco wskazane, bo gdy połowa społeczeństwa jest alkoholikami lub jest z nim żywo związana, to przepraszam, ale tu jest chyba coś nie halo.

      Usuń
  3. O ludzie, znów temat alkoholu... Jestem przerażona, kiedy słyszę o nim od gimnazjalistek (bo z gimnazjalistami nie mam okazji się zetknąć); mam siostrę w gimnazjum i boję się o nią, jak każda starsza siostra... Kiedy o piciu mówią licealiści, uśmiecham się tylko pod nosem. W pierwszej klasie wszyscy byliśmy abstynentami, w drugiej zaczęliśmy imprezować, na wymianie zamieniliśmy się w jakichś totalnych meneli, a w maturalnej, kiedy wszyscy byliśmy już dorośli, wszystko nabrało kultury i ogłady, bo skończył się "zakazany owoc". Przy okazji licealiści dzielą się na tych, którzy alkoholu nienawidzą i brzydzą się każdym, kto lubi wódkę i dzikich melanżowców, dla których weekend bez rzygania do rowu to nie weekend... Ludzie, a gdzie złoty środek?!
    Aktualnie nie piję, bo jest Wielki Post. Wielu patrzy na mnie oczami jak pięciozłotówki, pewnie zastanawiając się, czy zaraz nie rozpalę stosu pod akademikiem. Imprez w klubach zasadniczo nie lubię. Gibanie się w tłumie to dla mnie żadna frajda i żadne odprężenie. Nie piję na dobrych koncertach - z szacunku dla artystów. Sylwester, czyjeś urodziny, grill u kumpla, święto przyjęcia kumpeli do pracy i tak dalej? Jasne, że tak, polać mi, tylko porządnie, jak chłopu! Czy bywam pijana? Raz byłam naprawdę pijana, więcej nie. Ale piwko w parku, czy na schodach, czemu nie? Czemu nie ruski szampan na dachu? Czemu zaraz musi być klub, na który mnie nie stać, żeby było miło i żeby była kulturka?
    Po prostu błagam, bez stereotypów, bez schematów! Nie każdy, kto pije z kumplami w parku jest alkoholikiem, nie każdy wstawiony człowiek jest agresywny... Krasnoludku, mowa jest o młodzieży, nie o alkoholikach. Niewielu z młodych gniewnych zostaje alkoholikami, bo chęć na libacje mija im zaraz po osiemnastce (a po dziewiętnastce już na pewno). Nie każdy, kto pije ma ojca alkoholika, który tłukł go w dzieciństwie i nie każdy, kto lubi piwo na schodach nie ma marzeń i perspektyw. Naprawdę nie wiem, po co opisywać w tym kontekście przytoczoną przez Ciebie (Krasnoludku) patologię, szczególnie, że NIKT, kto dotknął dna nie uważa tych, którzy nie dotknęli, za gorszych.
    Zgadzam się z Arią, do picia trzeba dorosnąć. Poza tym efekt lekkiego wstawienia nie musi być niszczący, może inspirować... ;]
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety większość młodych znam już w mocnej fazie pijaństwa - wyroki, poprawczaki i tego typu sprawy. Starych przytoczyłam ze względu na młodych, którzy często ich naśladują. a o marzeniach i perspektywach wystarczy posłuchać dziesięć minut (może nie wszystkich, ale większość)na przystanku czy na schodach... "dzisiaj zapalimy","ale był melanż","ten to ma dobre buchy", "sam sobie kiedyś wyhoduję","ale bym się najeb**". I to mówione na serio, bez żartów, żaden stereotyp, czysta prawda... albo może tylko to moje miasto takie zdeprawowane?;)
      O swoją siostrę gimnazjalistę, tak jak we wpisach wyżej też się boję, ale wiem, że mądra jest dziewczyna, dużo z nią rozmawiam i mam do niej zaufanie. Wiadomo nie wszyscy są źli niedobrzy i zdeprawowani, jednak za złym, na ogół idzie większość - wystarczy pooglądać dokumenty jakimi nas na studiach karmili i już ma człowiek troszkę inne spojrzenie;)

      A co do picia okazjonalnego, nie mam nic przeciwko, tylko z głową;)

      Usuń
    2. Ciekawe masz otoczenie...
      Cóż, moje miasto to siedlisko narkomaństwa, ale jak się nie zbliżasz do ognisk problemu, istnieje szansa, że go unikniesz. Ja raczej mało czasu spędziłam z degeneratami, a jak już, to niepijącymi, tylko ćpającymi. Niemniej, większość idzie na dno sama z siebie, nie za rodzicami i szwagrem.
      A co do ciągnięcia na dno innych, jestem pewna, że nikt naprawdę uzależniony nie powie Ci "naćpaj się, będzie fajnie"... Wydaje mi się, że z alkoholem jest tak samo, chociaż... alkoholik chyba orientuje się o swoim nałogu później niż narkoman.
      Ludźmi bez przyszłości i perspektyw się nie przejmuję. Zostaną menelami spod sklepu i dobrze. Po prostu boli mnie wrzucanie wszystkich do jednego worka, bo pijący pijącemu nierówny, a alkohol też jest dla ludzi (chociaż z pewnych źródeł wynika, że to twardy narkotyk). Swoją drogą, mówimy mimo wszystko o dorosłych ludziach, a najbardziej przerażające jest pijaństwo wśród dzieci i młodzieży. Naprawdę jestem wstrząśnięta, kiedy słyszę od piętnastolatki, że jej koledzy z klasy co weekend chleją więcej niż mój szwagier w wojsku...

      Usuń
    3. Zgadzam się, to jest przerażające. Dziecko z butelką w ręku to wręcz koszmar, choć przecież prawo powinno to regulować w życiu, ale jak powiedział jeden z panów psychologów, mamy jedne z najlepszych restrykcji, niestety są one martwe, jeśli idzie o ich przestrzeganie.
      I tym sposobem nie tylko osiemnastolatek może kupić sobie alkohol lecz każdy małolat.
      Co możemy z tym zrobić?

      Usuń
  4. W dzisiejszych czasach młodzież zdaje sobie doskonale sprawę z konsekwencji picia, ale wybiera tą drogę z jednego, prostego powodu. Chcą mieć lepsze życie towarzyskie, więcej znajomych, bo jak inaczej nie poznać ludzi z liceum, czy z innego osiedla jak na imprezie czy wspólnym piwie. I nie mówię tu o jakimś chlaniu na umarlaka, tylko o codzienności nastolatków.
    Wiem jak to wygląda bo znam osoby, które dniami przesiadują w centrach handlowych. Dziewczyny zamiast spodni chyba przykleiły się do legginsów, na topie są Vansy i Airmaxy, full capy to podstawa. 'Dresy' i 'skejty' to już nie oddzielne grupki, ale najczęściej wspólni znajomi. Oczywiście istnieją jeszcze stereotypowi 'dresi' jednak teraz chłopak w dresach to po prostu chłopak jak skate, tyle że obrał się inaczej bo my tak wygodnie. Osoby te zdziwiły się że nie pale i nie piją (stuknęła mi 15, w tym roku 16) ale powiedziały mi jedno: "Szacun dla ciebie. Mało jest teraz takich ludzi."
    Osoby te co chwila wychodzą na dwór na przysłowiowego papieroska, na imprezach zawsze pojawia się piwo. Dziewczyny nie kryją się z takim towarzystwem, a na facebooku pojawiają się zdjęcia z butelką w tle.
    Takie są dzisiejsze realia. Wśród całej tej młodzieży większość jest naprawdę w porządku, ale są tacy, którzy przyjęli ten styl życia na dobre i zadawanie się z nimi to jak wybieranie się na basen w ubraniu, wiedząc że z czasem w końcu się rozbierzemy i w stroju wskoczymy do wody.
    Myślę więc że nasze myślenie, że chodzi o problemy, o uzależnienie, o sytuację w domu czy szkole nie opisuje wszystkich przypadków. Naprawdę, patrząc na osoby które znam a są w tym towarzystwie, są takie jak opisałam powyżej. Może i mieszkają w starych mieszkaniach w osiedlowych wieżowcach, mają starszych rodziców i nie za ciekawie w domu ale to jak wiele osób w tych czasach. Patrzenie na osoba która pije i ma takie warunki, a potem mówienie, że to na pewno powód jest więc też nie do końca właściwe, bo to wcale się może tego nie tyczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. W mojej rodzinie alkoholicy to po prostu pijące osoby. Prababcia i pradziadek są starej daty, podejrzewam że nad prababcią znęcał się jej ojciec. Z opowiadań babci (jej córki) dowiedziałam się że podobno ją zamykał w szafie i bił, stąd też u niej mania troski o mnie i potajemnego pytania się czy rodzice nic mi nie robią. Pomimo wieku jest ona jedną z najbardziej uwielbianych przeze mnie osób, chociaż nie rozumie, że jedzenie słoniny jest nie zdrowe, a pieniędzy nie musi mi dawać pod stołem zawiniętych w chusteczki i gumki recepturki. Oni wyciągają wódę na stół i się pije. Ale nigdy nie widziałam ich w stanie 'schlałem się jak pies' pomimo że nie jedna butelka przetoczyła się przez ich stół.
      Natomiast moja babcia popadła w alkoholizm o tym nie wiedząc. I do tej pory broni się tego do upadłego, chociaż konsekwencje są straszne.
      Zaczęło się od mieszkania w Hiszpanii. Wyjechali z dziadkiem kiedy miałam 3 lata, do pracy. On pracował rano, ona na drugą zmianę. Kiedy była sama w domu lubiła wypić lampkę wina, potem dwie. Czasem pili razem, ale nie zawsze. To nie było nałogowe picie.
      Wracali do Polski na wakacje, a biesiady na działce kończyły się pustymi butelkami. Ale było wesoło, cała rodzina piła i nikt nie był przecież strasznie wstawiony. W końcu wrócili na dobre, zamieszkali w naszym starym mieszkaniu, kiedy my wyprowadziliśmy się do innego miasta. I się zaczęło. Nie wiem czemu sięgała po kieliszek, może coś ją przytłaczało, może czuła się samotna? Na wakacjach rok temu w ich mieszkaniu wybuchł gaz. Gdyby nie dziadek pewnie już by jej nie było. Podobno czegoś nie wyłączyła, jakiś garczek był zdjęty z palnika za szybko, gdzieś uchodziło za dużo gazu. Nikt nie chciał powiedzieć wprost że miała wtedy we krwi ponad promil alkoholu. Niby nic, prawda? Niby nie dokręciła kurka o kilka milimetrów. Teraz jej szyja praktycznie nie istnieje, jest tylko płaski kawał skóry przeszczepionej z nóg. Klatka piersiowa w końcu się zagoiła, piersi wyglądają jak oblane ogniem. Nie chciała uwierzyć, wykłócała się, że przecież nie pije, że przecież nie ma problemu. Kiedyś śmialiśmy się że wyślemy ją do AA, naprawdę chcieliśmy pomóc.
      Dzisiaj dzwonimy do niej rano i słyszymy jak się powtarza, jak jej głos jest inny od tego babcinego, ciepłego, kochającego. Przez słuchawkę telefonu można wręcz poczuć odór alkoholu, nie ważne czy to 19, czy 10 rano.
      Ale ona nie pije.

      Nie mówię, że każda osoba pijąca teraz, w młodości, zostanie alkoholikiem. Mówię, że to może być każdy z nas, nawet Ci którzy tego nie przypuszczają. Każdy kolejny czytający to może być kolejnym przypadkiem poparzenia ciała, wypadku samochodowego, przemocy w rodzinie.

      Usuń

Obserwatorzy

Layout by Yassmine