Wiele osób zarzuca historiom Maud, że są zbyt piękne, by były prawdziwe. Nie zgadzają się z nimi, ponieważ kończą się one zawsze szczęśliwie, pomimo zawiłości fabuły i licznych przeciwności losu. Uważają, że w prawdziwym życiu coś podobnego nie miałoby miejsca. Poniekąd mają rację, bo Montgomery pisała o swoich pragnieniach, o tym, czego jej samej brakowało w życiu – miłości i przyjaźni. Co więcej, Kanadyjka nigdy nie wstydziła się pisać o uczuciach i robiła to na swój, być może dziecięco naiwny sposób. Jednakże czy rzeczywiście opowieści Maud są zbyt piękne, by mogły wydarzyć się naprawdę?
Mam przykre wrażenie, że w dzisiejszym
świecie spopularyzował się pogląd o nieistnieniu prawdziwej
miłości i przyjaźni, czy też o nadrzędności egoizmu nad
bezinteresownością i innymi wartościami. Przez to historie, w
których bez względu na ilość przeszkód główni bohaterowie
zawsze się odnajdują, a także opowieści chwalące ludzkie cnoty
teoretycznie nie mają racji bytu. Obawiam się, że współcześnie
cenieni są realiści, mocno stąpający po ziemi, którzy nie
pozwalają sobie nawet na delikatne bujanie w obłokach. Może
uważają, iż nie przystoi im stracenie głowy, ponieważ tylko
osoba rozważna może osiągnąć sukces i wspinać się na kolejne
stopnie kariery? Odrzucają marzenia, bo rozpowszechniło się
przekonanie, że życie jest okrutne i dlatego nasze pragnienia nigdy
się nie spełnią. Co więcej, wielu ludzi sądzi, iż nie zasługują
na to, by się urzeczywistniły: nieszczęśliwie zakochane
dziewczyny ze smutkiem powtarzają, że nie są Kopciuszkiem i ich
sen o znalezieniu księcia z bajki jest niedorzeczny, nie
podejrzewając nawet jak są wyjątkowe; chłopcy marzący o
przygodach poddają się wpół drogi, bo uroili sobie, iż daleko im
do Alladyna. Tacy ludzie nawet nie próbują walczyć o swoje
fantazje.
Pomimo takiego podejścia niektórych
osób opowieści, w których przeznaczeni sobie są razem na zawsze,
samotny człowiek znajduje przyjaciela na dobre i złe, a młoda
wdowa spokój i radość życia, nadal trafiają do serc wielu ludzi.
Dlaczego? Odpowiedź dla mnie jest prosta: każdy z nas o czymś
marzy, czasem nawet o tym nie wiedząc. Historie Lucy Maud Montgomery
wciąż znajdują miłośników w każdym wieku na całym świecie,
ponieważ dają przekorną nadzieję na spełnienie marzeń, wbrew
wszelkim znakom na niebie i ziemi. Dla jednych opowieści Kanadyjki
mogą być także namiastką życia, jakie chcieliby prowadzić, a do
jakiego brakuje im siły, odwagi i determinacji. Myślę też, że
ludzie, czytając jej historie, otwierają się, stają się bardziej
szczerzy względem siebie samych. Utwory Maud dają im bowiem
śmiałość, niezbędną do przyznania sobie możliwości marzenia o
czymś. Montgomery swoimi historiami przypomina czytelnikom również
czasy dzieciństwa, gdy fantazjowali o pokonaniu smoka, popłynięciu
w kierunku zachodzącego słońca, byciu księżniczką, posiadaniu
jednorożca czy o dotknięciu gwiazdki na niebie. Wydaje mi się, że
dzieje się tak, ponieważ przygody bohaterów jej książek
przywołują na myśl okres dzieciństwa, które kojarzy się z czymś
pięknym, ciepłym i niewinnym. Dzięki nim możliwe jest cofnięcie
się w czasie i poczucie się znów jak pięciolatek, gdy wszystko
wydaje się być w zasięgu ręki. W moim przekonaniu Maud chciała
pokazać swoim czytelnikom, że te czasy, czasy swawoli i beztroski,
wcale nie minęły – to, czy nasze pragnienia się spełnią,
zależy tylko od nas samych. To my decydujemy o tym, ponieważ wbrew
pozorom mamy wiele do powiedzenia na temat tego, jak wygląda nasze
życie. Bohaterowie opowieści Montgomery spotykają się z
różnorakimi tragediami, ale pod wpływem zachowania czy słów
innej postaci albo jakiegoś wydarzenia nie poddają się. Znajdują
w sobie siłę i sądzę, że właśnie to Maud próbowała przekazać
- że siła umożliwiająca pokonanie przeciwności losu czy
chociażby przetrwanie trudnych momentów jest w każdym z nas.
Warto też dodać, że jej historie to nie puste słowa. Jej życie nie było łatwe, a wymagało wiele poświęcenia oraz samozaparcia. Maud nie poddała się jednak, robiła to, co uważała za słuszne. Nie spełniły się jej marzenia o wiecznej miłości, lecz potrafiła znaleźć szczęście. Wychowała dwóch wspaniałych synów i znalazła w końcu prawdziwych przyjaciół, którzy rozumieli ją oraz pomagali w trudnych chwilach. Potrafiła czerpać radość z życia pomimo nieudanego małżeństwa. Stała się także pisarką, o czym pragnęła od czasów dzieciństwa.
Montgomery wyciągnęła cenną naukę ze
swojego ciężkiego życia, którą chciała się podzielić z
innymi. Stworzyła więc dzieła, w które wlała swoje serce. W
niektórych można odnaleźć jej wspomnienia, przekształcone na
potrzeby historii, w innych – między wierszami – można odkryć
jej uczucia. Skromność Maud i szczerość w pisaniu przyczyniły
się do tego, że trafiła do serc wielu ludzi, dla których jej
twórczość stała się cząstką ich samych.
"Maud z Wyspy Księcia Edwarda" Mollie Gillen
http://pl.wikipedia.org/wiki/Lucy_Maud_Montgomery
http://lucy-maud-montgomery.i-ksiazka.pl/biografia.html
http://kultura.onet.pl/ksiazki/artykuly/lucy-maud-montgomery-myslala-ze-jest-zla-pisarka,2 ,5538259,artykul.html
http://www.pinezka.pl/byl-sobie-czlowiek-arch/795-lucy-maud-montgomery
Kamila
Zielińska
Obawiam się, że w drugim akapicie jest aż za dużo prawdy. Tu wyścig szczurów, tam wyścig szczurów i pewne wartości gubią się gdzieś w tym szaleńczym biegu.
OdpowiedzUsuńGdyby nie Twoje felietony, na pewno nie zapałałabym sympatią do tej pisarki. Nigdy nie spodobała mi się "Ania..." i nie wiem, czy spotkałam w swoim życiu dużo osób, które by podzielały mój brak sympatii do rudowłosej bohaterki, która jest przecież przez wszystkich uwielbiana. Planuję w ramach zadośćuczynienia czytać książki Maud moim przyszłym czy jakimś tam dzieciom, które się napatoczą :P.
Dziękuję, poczułam się wspaniale, wiedząc że moje teksty zdziałały takie cuda :D Jednakże Misako, znam osobiście kilka osób, które nie lubią "Ani...", więc nie uważaj się za odosobnioną w tym :) Montgomery napisała naprawdę wiele powieści - większość jest dość podobna do "Ani", choćby językiem czy sposobem narracji. Ale Maud napisała również trylogię o Emilce i chociażby zbiór opowiadań z gatunku grozy ("Biała magia") - może to by Ci bardziej przypadło do gustu? Nie próbuję Cię tu przekabacić, bo musisz lubić tę pisarkę - co to, to nie, spokojnie :D - ale może znalazłabyś w jej twórczości coś, co by Ci przemówiło do wyobraźni :)
OdpowiedzUsuńPewnie parę osób się znajdzie, ale zakładam, że garstka, stąd czuję się podle :D
UsuńJasne, poszukam czegoś dla siebie. Ale to raczej dopiero po maturach, kiedy zaszczycą mnie najdłuższe wakacje w życiu :)
Każdy lubi co innego, ja np. bardzo nie lubię "Pachnidła" - nie wiem, jakoś do mnie nie przemawia. A to jeden z najbardziej rozchwytywanych tytułów xD
UsuńTaaa, 4 miesiące laby to naprawdę coś - właśnie je mam, więc wiem co mówię ;) ale do początku lipca będą nerwy z powodu wyników matur, studiów itd. itp. ale potem czujesz się taka wolna :D