Lata
50. Małe luterańskie miasteczko gdzieś na Ziemi Cieszyńskiej.
Trochę zapomniane przez Boga, na pewno nie zapomniane przez Szatana.
Mieszkańcy zmagający się z codziennością – a to drwa trzeba
narąbać, a to siano zebrać, pójść do kościoła kazania
wysłuchać albo na targ po kaszę i garść nowin. Jest pastor z
pastorową, jest lekarz, komendant, listonosz-miejscowy-jasnowidz,
parę bab, grupa chłopaków.
A to
wszystko lepkie od smrodliwej, piekielnej smoły, którą szatani
zostawiają po sobie przemierzając siglańską ziemię wzdłuż i
wszerz.
(...)
Myślę,
że książka jest o życiu. O życiu przesiąkniętym tragizmem,
egzystencjalnym bólem, o życiu jako wiecznej męczarni, przesyconej
typowo purytańsko-luterańską obecnością Boga i
atawistyczno-luterańskim paraliżującym lękiem przed Szatanem.
Pilch wkłada w głowy poszczególnych bohaterów kawalkadę
szatanizmów, belzebubów, a nadto codzienna psychomachia wywołuje
lęki, nienawiść, gorycz, żal podniesione do potęgi ze
trzydzieści razy.
Człowiek rodzi się w męczarniach, żyje w męczarniach i w męczarniach kona.
W
tej książce wszystko jest bardziej. Pilch porywa potokiem słów,
bogactwem języka, rozbuchaną i rozchełstaną opowieścią, wpadamy
w wir podświadomości bohaterów, którzy na zewnątrz relatywnie
opanowani, w środku rzężą, wiją się, raz gorączkują się do
czerwoności by po milisekundzie wstąpiła na nich trupia bladość
zroszona lodowatym potem.
- Poproszę w takim razie kawałeczek kiełbasy. - Bardzo dobrze... To rozumiem, zaraz ci zrobię z chlebusiem... - Nie chcę chleba... - I z masełkiem... - rozpędzona matka nie była w stanie wyhamować przy chlebusiu. - Jak to? Samą kiełbasę? Samą kiełbasę bez chleba będziesz żarł? – Z wolna podnosiła głos, młody definitywnie, pospiesznie i na wszystkich liniach kapitulował: - Dobrze, poproszę kromkę z kiełbasą. – Bez masła! Może mi powiesz – matka darła się wniebogłosy – że bez masła!Potem jakby nagle przebita niewidzialnym i nie wiadomo przez kogo ciśniętym oszczepem cichła i wiotczała, i zbliżała się jakimiś rozpaczliwymi rzutami ledwo trzymających się na nogach ciała. – Wiesz, że bez masła się ślepnie? Chcesz być ślepy? Dlaczego mnie zabijasz? Dlaczego mordujesz mnie i ojca? Dlaczego nie chcesz jeść jak człowiek?
Niezwykle
poruszające jest, gdy w trakcie czytania uświadamiamy sobie, że w
umysłach tych bądź co bądź prostych, przejętych codziennością
ludzi nieustannie tkwi myśl o samobójstwie. Staje się ono
zwieńczeniem owego wielopiętrowego egzystencjalnego bólu; choć
obecne ciągle, to nigdy nie powszednieje.
Cała recenzja do przeczytania tutaj: muzonatchniuzo.booklikes.com
muzonatchniuzo
Od razu przyznaję się, że nie przeczytałam tekstu. Dlaczego? Otóż sama mam niedługo zacząć czytać tę książkę.. Zapowiada się dobrze, bo to Plich.
OdpowiedzUsuńhttp://art-forever-in-my-mind.blogspot.com/